- Nie, nie opowiadałeś, jak drobna ta opłata i kiedy ten festiwal macie? - Minos spytał elf zaskakująco trzeźwym tonem głosu.
- Wszy..wszy.. wszystko w swoim czasie.- wybełkotał Jurge.- O pieniądzach pogadamy później..a fffestiwall ma być wkróótce.
- A atrakcje jakieś ciekawe? – dopytywał się elf.
- Spytaj organiza..atorów, nie mnie.- odparł starzec.- Ale to Ffestiwal Wiiiina...Sama nazwa mówi, że warto.
- A teraz porozmawiajmy o Horrorze - rzucił złowrogo troll
- Spotkałeś jakiegoś? - rzucił z ciekawością Minos - Może jednak tu posiedzę parę dni, zapowiada się ciekawie - głośno wypowiedział swe myśli.
- Chcesz wina? To bierz śmiało, ten blady elf przyniesie więcej.
- Ja ci dam więcej - zapiszczała zza pleców Se'seterin, zabierając Minosowi dzban z rąk.
- A i tak miałem przestać, idziemy nocą na cmentarz. Chyba że ten troll ma jakieś nowe wieści o Horrorach.
- Jaki cmentarz?
- No tu jest cmentarz na którym Jurge widział Horrory i nas zaprowadzi, prawda Jurge?
-Nie widziałem żaadnych Horrorrorów na cmentarzu.. tylko te, no ..szszszsz..szszk..kość.. umarlaków.- odparł poirytowany Jurge.- Ile razy mam mówić? Pokarzę wam gdzie to jest, jakem Jurge..Za darmo.
Starzec wstał i wykonał kilka chwiejnych kroków, po czym runął jak długi na ziemię . Po chwili dopiero, się odezwał.- Ktoś mi musi pomóc.. Chyba ..ba..ba nie będę w stanie iść o własnych siłach.
Tymczasem do karczmy wchodziły kolejne postacie. Szczupły t’skrang ubrany w długa szatę przypominającą krojem therańską togę, wyszywaną złotymi nićmi. Na odsłoniętych ramionach nosił bransolety z misternie kutej miedzi przedstawiające motyw delfinów pływających wśród fal. W lewy nadgarstek wrośnięty był owalny opal. Grzebień i ogon pokrywały drobne ciemne cętki. Barwa łusek t’skranga oscylowała wokół żółci i pomarańczy zmieniając się co chwila. Zaś lewe ramie ozdabiał misterny tatuaż wykonany na barwionych specjalnie łuskach. Przedstawiał on literę C owiniętą kłączami tataraku, którego soczyście zielona barwa również zmieniała się co chwilę na morską zieleń i z powrotem, nadając złudzenie ruchu liściom. Za nim wszedł posępny troll w skórzanej zbroi i rękawicach okutych stalowymi płytkami i owiniętych krótkimi łańcuchami. Te rękawice wydawały się być jego jedyną bronią. Był mocarny i wysoki. Burza ciemnobrązowych włosów otaczających twarz i postrzępiona niechlujna broda nadawały mu dzikiego wyglądu. To wrażenie potęgowały stalowe protezy rogów.
Usiedli oni z boku i po chwili zjawił się przy nich Garlan z posiłkiem. Musieli być stałymi bywalcami.
Wkrótce do karczmy wszedł sam Uthan , bez broni i w cywilnym stroju, zapewne był juz po służbie. Usiadł jak najdalej od t’skranga, po czym wgapił się w niego nienawistnym wzrokiem.
Tymczasem silny kopniak otworzył drzwi karczmy i weszła klnąc pod nosem młoda orczyca o ciemnych kręconych włosach związanych karminową wstążką. Kubrak o szarej barwie i brązowe spodnie przeczyły temu, co targała ze sobą.. A była to harfa. Nieco poobijany instrument, wydawał z siebie niepokojące dźwięki przy każdym ruchu orczycy. Dotarła z nim jednak na podest, postawiwszy stabilnie sięgnęła po stołek stojący z boku i usiadła przy instrumencie. Uderzyła dłonią po strunach z delikatnością, jakby nie pasującą do tej rasy rozejrzała się po sali poczym rzekła głośno. - Widzę nowe twarze.. Zacznę więc od czegoś klasycznego.
Przymknęła oczy i dłońmi zaczęła powoli uderzać w struny harfy i splatała pojedyncze dźwięki w melodię niczym czarodziej wątki w zaklęcie. Po czym, gdy melodia płynęła już w powietrzu zaśpiewała.
- „ Tam gdzie strzały zew,
tam bohaterski śpiew
o Nioku, przesławnej łuczniczce...”
Garlan ostrożnie i cicho podszedł do Leucrofta siedzącego pod ścianą, usiadł obok i rzekł.- No i co dotąd wykryliście? Jakież to straszliwe rzeczy dzieją się w Starym Forcie?
_________________ Life is brutal, even in heroic fantasy
Ostatnio zmieniony przez abishai 2007-05-21, 19:58, w całości zmieniany 3 razy
Wiek: 52 Dołączył: 24 Maj 2006 Posty: 1091 Skąd: Poznaďż˝
Wysłany: 2007-05-21, 21:50
Garlan ostrożnie i cicho podszedł do Leucrofta siedzącego pod ścianą, usiadł obok i rzekł.- "No i co dotąd wykryliście? Jakież to straszliwe rzeczy dzieją się w Starym Forcie?"
Nim krasnolud otwarł gębę pomyślał mialem napić się piwa, napchać brzuch i posłuchać opowieści, a potem się legnąć się i spać do rana. A jutro...jutro jest dzień czynów. Przełknął kawałek chleba z masłem i rzekł: "Wiedz elfie, że to co teraz wydaje ci się, że się dzieje, jest niczym w porównaniu z tym co rozpęta się tu za kilka dni. I bynajmniej nie mam na myśłi winnego festiwalu ..." po czym spojrzał w sufit i przybrał bardzo mądrą i tajemniczą minę. "Szlag nadał tego oberżystę tera... może ktoś coś zamówi i da mi wreszcie spokój".
Uśmiechnął się grzecznie do Garlana i szepnął: "A co? Pan Carinci pilnuje, czy mu wody do jego wina nie dolewasz klientom? Hehe, uważaj na tego elfa i jego rudą kompankę ze skrzydełkami, on wygląda na winożłopa o tęeeeegim łbie mój drogi. A tego tu chłopa pijaka uprzątnij, bo godności burmistrza urąga ludzki zewłok spity na podłodze" - Leucroft z wielką uwagą zaczął macać swoją ranę na potylicy, a widząc skrzywioną minę elfa i jego zaciśnięte nozdrza, z większa ochotą począł odwijać chustę z rany...
Skjeffen zlustrowal wprawnym okiem zarowno burmistrza, jak i jego ochroniarza, po czym przerzucil uwage na pozostala czesc bywalcow, jednoczesnie parsknieciem zwracajac uwage elfa siedzacego obok. Ciagle omiatajac wzrokiem karczme, szukajac czegos uwaznie, odezwal sie do Lowcy Horrorow.
-Widze, ze zle mnie zrozumiales. Nie wiem nic o jakimkolwiek horrorze, nigdy nie mialem okazji, chwala pasjom, nauczyc sie niczego na wlasnej skorze, ani tez nie zglebialem tej zlowrogiej dziedziny wiedzy, ktora o nich mowi... Jednakze zdolalem uslyszec wasza rozmowe i chce wiedziec dokladnie, o co chodzi. Jesli zyje tu w poblizu cos groznego i zlowrogiego, mam obowiazek pomoc w jego usunieciu.
Spojrzenie Trolla wreszcie zlowilo to, czego szukal od dluzszego czasu, wstal wiec powoli...
-Chwileczke. Musze sie czyms zajac najpierw...
Kilka energicznych krokow zanioslo go z powrotem do sakwy, z ktorej wydobyl puzderko, z tego zas wyciagnal dwie drobne, filigranowe wrecz fiolki, oplecione gesto ochronna warstwa wodorostow z Wiji, po czym powedrowal w strone stolu, przy ktorym pewien krasnolud odwijal bandaz z paskudnie wygladajacej rany.
-Z pozdrowieniami... - Wręczył starającemu się ukryc zaskoczenie krasnoluda obie fiolki. -Ta pierwsza to na twoją ranę. Wystarczy wylac całą fiolkę na rane, jak stoi na pieczęci. - Wskazał paznokciem drobne znaki odcisniete w bursztynowym laku. - Ta druga zaś... - Troll uśmiechnął się i delikatnie odsunął paznokciem ochronną otulinę i przechylił fiolkę, ukazując ukryte w brunatnozielonym płynie gęsto zwinięte skrawki t'skrangowego papieru. -To już sam wiesz. Powodzenia w zadaniu...
_________________ Mariusz "Kot" Butrykowski
"The only way to keep them in line is to bury them in a row..."
Wiek: 52 Dołączył: 24 Maj 2006 Posty: 1091 Skąd: Poznaďż˝
Wysłany: 2007-05-22, 08:44
Leucroftowi szczęka opadła.
Nie żeby się bardzo wystraszył tej chodzącej góry mieśni, która go poczęstowała medykamentem. Ale skąd u licha tak dobrotliwe i wielkopańskie gesty o trollowego Wojownika...Leucroft wysilił mózgownice, odchrząknął i odezwał się w narzeczu tylońskich trolli, miał nadzieję, że ten wielkolud choć część z tego pojmie, a reszta mało zrozumie. "Dzięki ci, kimkolwiek jesteś. Zwą mnie Leucorftem i jestem stolarzem, twój dar jest zaskakujący i mój honor wymaga, bym ci odpłacił. Nie mam zaś wiele przedmiotów równie cennych, ale mam za to wiele przysług do oddania. Teraz jestem w potrzebie a ty mi pomogłeś trollu. Kiedy ty będziesz w potrzebie - weź ode mnie swoją przysługę."
"O jakim zadaniu on mi tu gadał?" - zastanawiał się krasnolud, usiłując niezręcznie otworzyć uzdrawiającą miksturę. "Pewnie słyszał co mówił do mnie ten elfi oberżysta, psia mać. A ja na razie nie chcę się bawić w agenta. Jak to mówił Joram, lepszy wietrzniak w worku, niż troll na węmborku. No ale mały cyrk się tu szykuje, bo w kącie siedzi brodaty żołnierzyk, co mało mnie nie przewrócił i zaraz ubije wzrokiem tego gadziego pajaca, hehe" - myślał dalej Leucroft.
Poczuł lekkie pieczenie wokół rany i przez moment pomyślał, że może troll jest agentem Denairastas i właśnie usiłuje go otruć...Potrząsnął głową i się uśmiechnął pod nosem. "Każdemu jakiś koniec pisany" - łyknął piwa i poczekał na efekty mikstury. Jeśli zacząłby tracić przytomność, to odstawi przedśmiertną szopkę i pewnie zrobi się w karczmie mała jatka. Ale czas płynął, a rana na łbie przestawała doskwierać.
"Słuchajcie no Garlanie" - zagadnął przechodzącego elfa. "Dach bym mógł wam podreperować, a jakby się znalazł jakiś tartak w okolicy, to i porządny mebel wystrugać do oberży, co? Taki co to nie trzeszczy pod trollowym Wojownikiem" - tu krasnolud wskazał na swego niedawnego wybawiciela.
Leucroft przełknął kawałek chleba z masłem i rzekł: "Wiedz elfie, że to co teraz wydaje ci się, że się dzieje, jest niczym w porównaniu z tym co rozpęta się tu za kilka dni. I bynajmniej nie mam na myśli winnego festiwalu ..."
Lekki uśmiech elfa świadczył o tym, że nie bierze bynajmniej słów krasnoluda na serio.
Zaś Leucroft uśmiechnął się grzecznie do Garlana i szepnął: "A co? Pan Carinci pilnuje, czy mu wody do jego wina nie dolewasz klientom? Hehe, uważaj na tego elfa i jego rudą kompankę ze skrzydełkami, on wygląda na winożłopa o tęeeeegim łbie mój drogi. A tego tu chłopa pijaka uprzątnij, bo godności burmistrza urąga ludzki zewłok spity na podłodze" –
Garlan wybuchł śmiechem.- Nie sadziłem, że tobie zależy na dobrym samopoczuciu burmistrza?!
Leucroft z wielką uwagą zaczął macać swoją ranę na potylicy, a widząc skrzywioną minę elfa i jego zaciśnięte nozdrza, z większa ochotą począł odwijać chustę z rany...
Galran z typowym elfim poczuciem estetyki nie lubił takich widoków, choć jako karczmarz z Kratas był do nich przyzwyczajony.
- Nie musisz się tez martwić panem Carinci, Bynajmniej, nie pilnuje mnie.. To Stary Fort Leucrofcie. A ma karczma to jedyne miejsce rozrywki w okolicy kilkunastu kilometrów. I Karcha Burzowy Wiatr (tu wskazał na grającą na harfie trubadurkę) jest jedną z niewielu atrakcji w okolicy. Nie dziwota, że wieczorami ściągają tu tłumy, zresztą poczekaj do końca tygodnia. Gdy zjadą się górnicy, to dopiero będzie tłok. – odparł elf, po czym ruszył w kierunku jednego z klientów.
Nieco później ..
"Słuchajcie no Garlanie" – Leucroft zagadnął przechodzącego elfa. "Dach bym mógł wam podreperować, a jakby się znalazł jakiś tartak w okolicy, to i porządny mebel wystrugać do oberży, co? Taki co to nie trzeszczy pod trollowym Wojownikiem" - tu krasnolud wskazał na swego niedawnego wybawiciela.
Elf się zastanowił.- Mam chyba deczko lepszy pomysł. Widzisz...W Starym Forcie jest dużo rolników, ale brakuje rzemieślników. Przy kuźni znajduje się stary warsztat ciesielski, jestem pewien, że mógłbyś go nająć, a może nawet wykupić. Wystarczy, że pogadasz z Kragenem.
Będziesz miał gdzie naprawiać krzesła, bo mam kilka uszkodzonych .Dach też wymaga remontu.. Tartaku w okolicy nie ma. Trzeba się udać w pobliże jednej z kopalń. No i najpierw trzeba zdobyć pnie drzew do cięcia na deski. Ale o tym pogadamy później.
- A któż to taki, ten Kragen?- spytał Leucroft.
- To ten siedzący razem z mistrzem żywiołów krasnolud. Nazywa się Kragen , pochodzi z Kuźni Czerwonolicego z Wielkiego Targu. Musiałeś słyszeć o tej Kuźni. Jest dość znana w Throalu. W każdym razie, przybył tu założyć własną kuźnię, by szkolić w niej adeptów. Na razie znalazł żadnego obiecującego kandydata. Ale nie należy to takich co tracą nadzieję. –wskazał palcem siedzącą razem dwójkę adeptów.
Tymczasem Jurge wdrapał się na stołek i spojrzawszy półprzytomnym wzrokiem na elfa rzekł. – Chyba mam problemy z chodzeninieem..
Beknął głośno w kierunku Minosa, a w jego chuchu czuć było alkohol.
- Ktoś będzie mnie musiał zanieść.- dodał po chwili starzec uśmiechając się głupkowato. Tymczasem do stolika podszedł Espenar i podźwignął pijanego starca z wyraźnym zamiarem zaniesienia go na zaplecze.
-Hhej mamy wypra..wę bohatyrską do zrobienia.- zaprotestował Jurge.
***Gdzieś w stepie szerokim..***
Wódz Gobash Krwawym Kieł (przez złośliwców zwany też Krwawiącym Dziąsłem) czekał na wraz z kilkoma ludźmi ze swego plemienia na kontrahenta. Co prawda jego plemię wiele Dawców Imion zwało bandą tchórzliwych zbójów. I miało rację. Plemię Gobasha, dopiero co założone, nie miało jeszcze nazwy, zbyt wielu członków i co najważniejsze, nie miało kobiet.
Bo dopiero niedawno Gobash je założył. I w jego skład wchodzili bandyci z jego dawnej bandy, plus zbieranina która zwerbował w Throalu i Kratas. Ale Gobash był ambitny i tym się nie zrażał. Nie od razu wszak Parlaith zbudowano.
Kontrahent.. również ork, przybył nieco spóźniony.
- Wszystko zgodnie z planem.- rzekł po krótkim powitaniu.- Karawana Artegora jest już w drodze, jutro będziesz miał idealną okazję na napaść.
- Te.. ale pamiętasz jak się umawialiśmy?- spytał ork.
- Jasne. Kobieta za każdą osobę w karawanie, którą uśmiercisz. – odparł ork.- I wsparcie w napaści na karawanę Artegora.
- No i gdzie to wsparcie?- rzekł Gobash.- Bo ja go nie widzę.
- Patrzysz w złym kierunku.- uśmiechnął się ork, i wskazał w powietrze. Na nocnym niebie majaczyła sylwetka bestii z błoniastymi skrzydłami.
_________________ Life is brutal, even in heroic fantasy
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum