Forum EARTHDAWN.PL
Forum fanów gry Earthdawn

PbF: "Stary Fort" - Stary Fort

abishai - 2007-04-14, 18:24
Temat postu: Stary Fort
Ponieważ Karczma Geriona zapadła w sen zimowy/wiosenny..to proponuję inną opcję. Troche wzrorowaną na karczmie..
Jest to osada Stary Fort, założona na miejscu przedpogromowego fortu therańskiego broniącego pobliskich kopalń srebra i ...podobno złota. Każdy forumowicz może tam zajrzeć..Wolałbym jednak by wasze postaci miały imię odmienne od waszych nicków. W końcu liczę, że karczma Geriona tylko chwilowo zawiesiła działalność i nie chciałbym by postaci z temtej rozgrywki były dublowane. Fajnie by było gdybyście w pierwszym poście opisali nieco wygląd waszej postaci..ale i to nie jest wymagane. Formuła będzie nieco luźna i przypominać troszkę MMORPG (ale nie za dużo!)..
Mianowicie, w całej osadzie jest sporo zadań do wykonania i misji..Trzeba je jednak samemu poszukać... Wszystkich NPCów w osadzie i poza nią postaram się zanimować..Jak szybko będę odpisywał na posty? Trudno powiedzieć..Im wiecej graczy, tym zapewnie wolniej.

abishai - 2007-04-14, 18:36

Na wzgórzu wznosiła się osłonieta palisadą osada w kształcie czworoboku. Dookoła osady było widać kilkanaście chałup wiejskich i porastającę łagodne stoki wzórza winnice. na niskich wieżyczkach, w każdym rogu osady wisiały flagi z barwami Varulusa III -go. Oznajmiały one że Stary Fort jest pod opieką Throalu i każda napaść na osadę spotka sie z odwetem krasnoludzkiego królestwa. A także w obrębie osady przestrzegane jest prawo Throalu. Za osadą widać było wąskie ścieżki prowadzące w górę, coraz dalej w głąb Gór Thoralskich. Do samej osady można było dotrzeć ścieżką wijącą sie pomiędzy winnicami u stóp wzgórza zakończej wieżą z kamienia, przed którą na ławeczce siedział nieco znudzony ork w kolczudze z mieczem przy pasie i bukłakiem w dłoniach. Zaś przy do samej wieży doczepiony był drewniany szyld z napisem "Witamy w Starym Forcie. Populacja :156 Dawców Imion"....
mystic - 2007-04-16, 22:54

Ścieżką do Starego fortu wspinała się dziwna para. Z przodu kilka metrów przed towarzyszem dziarsko kroczyła nieledwie półmetrowa istotka. Jej rudo-czerwone włosy splecione w drobne warkoczyki i związane na czubku głowy w dwa kucyki, pokreślały jej zielone i niebieskie oczy. Na jej błękitnawej skórze można zauważyć setki tatuaży z wymyślnymi motywami roślin. Ubrana była w obcisłe spodnie i błękitną koszulę obszytą czerwoną lamówką. Na ramiona zarzuciła granatowy płaszcz z kapturem. Kilka metrów za tym wojowniczym niebieskim stworzeniem z czerwonymi włosami człapał znużony elf. Na pierwszy rzut oka łysiejący, dojrzały elf sprawiał wrażenie całkiem odciętego od otaczającego go świata. Miecz, który trzymał w prawej dłoni praktycznie zwisał z jego dłoni. Mimo iż ubrany w schludne podróżne ubranie elf faktycznie prawie przysypiał, resztki jego świadomości czujne wypatrywały zagrożenia. Łowca Horrorów nauczył się, że zawsze musi być czujny, zwłaszcza jeśli podróżuje z Se'seterin.

- Minos rusz się bo ci przysunę kopniaka w to twoje kościste dupsko - w głosie Se'seterin nie było słychać irytacji, przez kilka lat znajomości zdążyła się przyzwyczaić do zachowania Minosa. Jedną z jego najbardziej irytujących cech była ospałość.
"Ten durny elf ożywia się tylko wtedy, gdy wywęszy Horrory. No i tą swoją Smoczą Puszczę. Przestał by w końcu zyć przeszłością."

- Przecież idę - odparł elf
- Tak idziesz... wolniej niż moje nienarodzone dzieci, rusz dupsko mówię.
Wzrok Se'seterin padł na uzbrojonego orka siedzącego przy wejściu. Odruchowo sprawdziła czy broń lekko sie wysuwa i czy tarcza da się odpiąć jednym ruchem.
- Dzień dobry panie orku - zagaiła wesoło - a cemuż pan tak siedzi tu na ławeczce, nie lepiej to w gospodzie, przy piweczku, co??

abishai - 2007-04-17, 17:53

Ork spokojnie nieco przymrożonymi oczyma przyglądał się zbliżającym przybyszom. Mimo że w jego żyłach płynęło już sporo wina (całkiem dobrego wina zresztą) zachował trzeźwość umysłu. Upić się mógł, ale dopiero po służbie. Dwójka Dawców Imion nie wyglądała szczególnie groźnie...Co prawda widać było, że obeznani z wojennym rzemiosłem, ale różnili się od typowych bandytów wyglądem. Uspokojony tym nieco, ork spokojnie czekał, aż podjadą bliżej.

Wietrzniaczka wesoło zagaiła do orka , jak to zwykle wietrzniaczki mają zwyczaju. - Dzień dobry panie orku, a czemuż pan tak siedzi tu na ławeczce, nie lepiej to w gospodzie, przy piweczku, co??

- Ano, w gospodzie, by mi za siedzenie na ławeczce nie zapłacili.- odparł ork , po czym ryknął śmiechem, zadowolony z dowcipu który wymyślił. Wstał z ławeczki i szperając przy pasie rzekł szybko.- czekajta chwilę.

Po chwili nerwowych poszukiwań znalazł to czego szukał. A był to wymięty kawałek pergaminu. Ork rozłożył go i zaczął głośno czytać gromkim głosem.

- Witamy w Starym Forcie, pr..prą..prę .. Pisza jak kura pazurem ten t'skrang, słowo daję ..prężnie rozwijającej się osadzie. Zasmakujcie w naszych winach, które powstają z najlepszych szczepów winorośli, na dorodnej glebie pod barsawiańskim słońcem. Pamiętajcie, że w karczmie "Pod Therańskim Jaszczurem" jest darmowa deg..degu.. degustacja. Spytajcie karczmarza o darmowa pierwszą szklanicę. No i nie zapomnijcie o zbliżającym się festiwalu wina, pełnego różnych i ekscytujących atrakcji. Wszelkie zapytania kierować do zawsze usłużnego funcj..funki.. funkcjonariusza straży .
- To ostatnie, to było o mnie.- dodał ork zwijając pergamin i chowając go za kolczugę.- No to macie jakieś zapytania ?

Bibi - 2007-04-18, 22:07

- Ależ dziękuję za tak piękne powitanie usłużny funkcjonariuszu straży- skłoniła się w pas Se'seterin - mam nadziję, że bedzie nam dane skosztować, tak wspaniale zachwalanych win, chociaż osobiście uważam, że najlepsze wino pochodzi z małej dolinki w dżungli Liaj. Ale i tak z przyjemnością skorzystam z chojności jaką oferuje ten wspaniały fort. Szanowny Panie orku mam nadzieję, że przy pierwszej sposobności wychylisz ze mną szklanicę wina - wietrzniaczka uśmiechnęła się promiennie i pomachała reką na pożegnanie, kierując się w kierunku karczmy "Pod Therańskim Jaszczurem".

Władczyni wiatru ruszyła żwawym krokiem, jednak po chwili zatrzymała się i obejrzawszy za siebie zawołała:
- Hej Minos powłócz tymi swoimi nogami trochę szybciej, bo się na winko nie załapie, a mam ochotę spróbować tego cudeńka tutaj.

mystic - 2007-04-18, 22:16

Elf minął dukającego z kartki orka bez okazania krzty zainteresowania. Jednak gdy usłyszał słowa darmowa degustacja win wyraźnie ożywił się. Spojrzał na Se'seterin, która zwykle miała obiekcję co do połączenia elf i wino. Tym razem jednak wietrzniaczka okazała się nadspodziewanie pobłażliwa. Raźnym krokiem Minos udał się w stronę "Therańskiego Jaszczura" zalać trapiące go smutki...
abishai - 2007-04-20, 18:56

Dwójka podróżników powoli wspinała się krętą ścieżyną po stoku wzgórza, kierując się znajdującym się na jej szczycie fortowi. Po drodze mijali wieśniacze chatki i Dawców Imion doglądających winnic. Przy wejściu minęli dwóch krasnoludów , uzbrojonych jedynie w poręczne topory. Przyjrzeli się oni wchodzącym, ale bez wielkiego entuzjazmu. Dzieciniec fortu przerobiony został na targowisko i tylko w jednym z rogów dwudziestu krasnoludów w pełnym rynsztunku ciężkiej piechoty ćwiczyło musztrę pod okiem muskularnego sierżanta. Ale większość dziedzińca zajmowały stragany na których można było kupić, żywność, żywe zwierzęta , ubrania i przedmioty codziennego użytku. Każde miejsce pod palisada było zajęte przez budynki użyteczności publicznej, z których najbardziej wielkością wyróżniały się koszary, pilnowane przez dwóch strażników. Oprócz nich łatwo rozpoznać było kuźnię, oraz świątynię Pasji (ale których...to już nie było wiadomo, bo sama budowla nie dawała żadnych wskazówek w tym temacie), oraz karczma "Pod Therańskim Jaszczurem", do której dwójka adeptów skierowała swe kroki. Wystrój wnętrza dość prosty i ubogi, w niczym nie sugerował powodu nadania tak dziwnej nazwy. Karczma "Pod Therańskim Jaszczurem" miała wspólną izbę jadalną z sosnowego drewna, kilkanaście stolików, oraz drewniany podest dla artystów. I kontuar, za którym kręcił się łysiejący człowiek w fartuchu, a za nim...Leżały na drewnianych podpórkach okutych żelazem, dwie duże dębowe beczki o średnicy dorównującej wzrostowi trolla. Na sali było jedynie kilku wieśniaków którym posiłki roznosił blady elf o raczej eterycznej urodzie. Był wysoki, dosyć blady i szczupły z jasnymi włosami wijącymi się wokół twarzy.
Łysiejący mężczyzna na widok adeptów krzyknął.- Wchodźcie, a chyżo...Nie ma co w drzwiach stać, prawda? Co podać kochanieńcy?

Bibi - 2007-04-21, 22:56

Czerwonowłosa wietrzniaczka uśmiechnęła się radośnie wchodząc do ciepłej i przytulnej karczmy.
- A wejdziemy chyżo - rzuciła z uśmiechem do łysiejącego karczmarza.
- Ja poproszę dzban tego wychwalanego wina, a dla mojego kompana szklankę wody. I żeby mi to była czysta woda, bez żadnych domieszek - pogroziła trzycentymetrowym palcem - bo nie mam zamiaru go znowu taszczyć do łóżka. Jak on się schla to ta karczma tego nie przetrzyma, więc radzę uważac co mu Panie karczmarzu podajesz. A do tego winka poproszę jakiś udziec pieczony i kartofelki - rzekła przymilnie i skierowała swe kroki w stronę jednego ze stołów stojących pod oknem.
- Jaka woda, lej wina, a nie woda jakaś co to ja roślina? - zbulwersował się ślamazarny do tej pory elf.
- Wina?? Chyba sobie jaja robisz! - zapiszczała Se'seterin, próbując trzepnąć Minosa w głowę - ja zaraz z ciebie roślinę zrobię ty pijacka mordo!

Cała klientela karczmy zwróciła swe oczy w kierunku dziwnej pary, wyraźnie rozbawiona tyradą wietrzniaczki.
Łowca Horrorów siadł zrezygnowany
- Targasz mnie tu do tego zadupia, nie wiadomo po co, przez góry, rzeki jakieś, deszcze i skwar, a teraz nawet się napić nie mogę? Jedyną przyjemność mi odbiera gad mały... - oparł głowę na rekach i zamknął oczy.
- Ja ciebie tu targam? Ja? Czy to ja wymyśliłam, ze tu jakieś cholerne horrory się plątają? Czy to moja wina, że lało te kilka dni i rzeki wezbrały, a ty akurat musiałeś do jednej wpaść? Poza tym nie bedziesz chlał, bo rozwalisz następną karczmę, a ja mam już dość płacenia za ciebie. A mała to jest twoja kuśka we wzwodzie - tupnęła nogą na znak zakończenia dyskusji i z uśmiechem zwróciła się do zdębiałego karczmarza - to ja poproszę winko, szklanicę wody i coś na ząb.
- A widzisz tu gdzieś jakieś Horrory?? - parsknął elf zatapiając się w myślach

"Właśnie na jednego patrzę" pomyślała Władczyni wiatru i posłała towarzyszowi zjadliwy uśmiech.

Kot - 2007-04-22, 10:59

Skjeffen, wyrodny syn Tharfdana Spiżowego Młota z klanu Sześciu Zębów z westchnieniem ulgi zamknął za sobą drzwi karczmy. Poznaczone siateczką drobnych, dość świeżych blizn oblicze trolla rozjaśnił delikatny grymas uśmiechu, kiedy do jego nozdrzy dotarł zapach gorącej strawy i zimnego piwa. Raźnym krokiem pomaszerował w kierunku najbliższego wolnego stolika, na którym kolejno wylądowały: masywna glewia o żelaznym drzewcu i ostrzu dłuższym niż zwykle o dobre pół wietrzniaka, potężny trollowy miecz o szerokim ostrzu pokrytym misternymi rytami, spod których prześwitywały kanciaste znaki trollowych runów, okuta pochwa z drewna i skóry do wspomnianego miecza, niemiłosiernie powgniatana, ale ciągle błyszcząca stalowa tarcza, brzęcząca zawartością sakwa o rozmiarach krasnoluda i wreszcie, po kilkunastu sekundach gimnastyki i odpinania sprzączek, lekko przybrudzona zbroja łuskowa, wraz z karwaszami i powgniatanym z tyłu hełmem.
Troll poprawił koszulę, odczepiając jeden jej rzemień od lewego rogu i przeciągając się z serią trzasków protestujących stawów. Rzucił szybkie spojrzenie na salę, po czym machnął ręką na obsługującego gości karczmy elfa i zabrał się do porządkowania stosu ekwipunku.
Glewia powędrowała pod ścianę, miecz, po krótkich oględzinach i starciu rękawem koszuli kilku wyimaginowanych pyłków, do pochwy i na ławę obok trolla, zaś zbroja i sakwa pod stół.
Skjeffen przeciągnął się raz jeszcze, tym razem mniej efektownie, po czym po krótkim wahaniu odłożył miecz na bok, stawiając go tuż przy glewii i z westchnieniem lubości oparł się o ścianę, przyjmując mocno rozleniwioną pozę kogoś, kto po wielu dniach ciężkiej wędrówki wreszcie zaznał chwili wytchnienia...

abishai - 2007-04-23, 18:13

- A widzisz tu gdzieś jakieś Horrory?? - parsknął elf zatapiając się w myślach.
- A som, w górach jest ich pełno.- z głębi sali rozległ się głos. Należał on do starego mężczyzny z rasy ludzi, choć ciężko to było rozpoznać. Chudy zgarbiony o zawansowanej łysinie, długiej szyi i pociągłej twarzy starzec przypominał swą sylwetką sępa. Opierał się dłońmi na dość sporym kilofie, siedząc na ławie w kącie sali.
- Bzdury gadasz Jurge.- mruknął barman.- W górach nie ma Horrorów.
- A to co się dzieje na starym cmentarzu to może sprawka smoków?- starzec uderzył trzonkiem o sosnowa podłogę dla podkreślenia swych słów.- Sam widziałem te straszliwe bestie!!
-Nie zważajcie uwagi na jego słowa.- rzekł karczmarz do przybyszów.- Jurge stary jest i parę razy spał na głowę, to mu się klepki obluzowały. A i wzrok już nie ten.
Dalszą rozmowę przerwało wejście kolejnego przybysza. Był to troll, niewątpliwie weteran wielu walk. Jego wejście zrobiło nawet większe wrażenie na wieśniakach niż słowa wietrzniaczki o Horrorach.
Elf podszedł do niego by odebrać zamówienie.
- To czego pan chciałby zjeść i napić się? Polecamy wina. - w tonie głosu elfa nie było słychać ani strachu ani zdumienia.

***
Posępny krasnolud stawiał literę za literą na karcie papieru, co jakiś czas przeklinając pod nosem. Był wojownikiem, od dziecka znał swoja drogę i ćwiczył się w walce. Wiedział jak trzymać miecz, jak rozpłatać obsydianina trzema cięciami. A w walce trójtoporem niewielu było w stanie mu dorównać.. Ale pisanie... To inna sprawa, robota dla skrybów, nie wojowników. A on nie lubił pisać, i niezbyt chętnie się zabierał do raportów. Ale pisanie raportów było obowiązkiem dowódcy załogi fortu i nie mógł się od tego wymigiwać. Zresztą byłoby to niezgodne z jego charakterem.
- Szefie, obcy są w osadzie!- do kwatery krasnoluda wpadł jak burza jeden z jego młodych krasnoludzkich podwładnych.
- Baczność.- ryknął krasnolud wnosząc w krzyk całą irytację spowodowaną pisaniem raportów.
Młody krasnolud wyprostował się odruchowo.
- A teraz, melduj żołnierzu.- dowódca rzekł już nieco spokojniej.
- Do osady przybyli trzej obcy, najpierw wietrzniaczka i elf, teraz troll, ani chybi adepci.- rzekł.
- Możesz odejść. Zajmę się tym osobiście. - rzekł krasnolud wstając z krzesła i sięgając po krasnoludzki miecz z małym rubinem w rękojeści. Musiał się przecież prezentować godnie.

Gerion - 2007-04-23, 23:26

Leucroft szedł znużony. Każdym klapnięciem dziurawego buta wzbijał tumany kurzu na ścieżce. Plecak mu ciążył jak jasna cholera, skórzane wąskie paski wpijały się boleśnie w ramiona krasnoluda. Muchy latały wokół jego głowy obwiązanej brudną chustką, a kilkudniowy zarost swędział irytująco.

Krasnal spoglądał na lewo i prawo, na wzgórza porośnięte winoroślą, której cierpkie i twarde grona dopiero co się wiązały. "Z tego tu będzie niezły rizling, choć ten dureń Pod zdechłym jaszczurem pewnie znów umiesza pół na pół z wodą i będzie zachwalał jako królewski muszkat..." - pomyślał Leucroft. Jakoś nie chcialo mu przejść przez myśl, że Jaszczur nie był zdechły tylko therański. On sam zdecydowanie wolał rzeczy zdechłe od therańskich...a najbardziej zdechłe, therańskie rzeczy. O nie, nie był Ksenomantą, brońcie pasje...Nie był w ogóle adeptem. Miał za to wiele cennych w tym świecie umiejętności. Był dobrym cieślą, znał się na stolarce, lubił robić w drewnie...Powiecie d*** nie krasnolud, co to drewno nad kamień przedkłada? No tak, Leucroft nie urodził się w kamiennych i zimnych jaskiniach Throalu, ale przyszedł na świat jako brzydkie i kwilące niemowlę w jakiejś zrujnowanej Cytadeli w Landis, powiadali, że w samym Vava, ale bujda to być musiała, bo Vava splądrowały Horrory.

Laucroft nie poznał swych rodziców, bo zostali oni pożarci przez coś dużego i śmierdzącego. Tyle jeno zapamiętał. Przygarnięty przez landyjczyków z północy, czuł się bardziej barsawianinem niż krasnoludem. Wychowany wśród ludzi, niecierpiał orków i całe zło upatrywał właśnie w nich. I Therze. Tak, Thery nienawidził bardziej niż orków.

Lata wędrówek z landyjskimi handlarzami ku osadom na Wężu, nauczyły go więcej niż 5 lat terminowania u cieśli z Travaru, sędziwego Jorama Czerwone Ramię. No ale fach miał w ręku.

Gdy jego karawana zniknęła pod toporami Krwawej Wiedzy latem 1498 roku, Leucroft drżący w suchej trawie podnóży Lśniących Szczytów przyrzekł Pasjom, że jak tylko wyratują go z opresji, zostanie spokojnym mieszczuchem i przez 10 lat będzie dziesiątą część swych dochodów ofiarował napotkanym Głosicielom. Zostało mu już niewiele do wypełnienia przysięgi.

Tak więc wędrował na tym zapomnianym przez Pasje szlaku i przyglądał się winorośli błądząc myślami gdzieś daleko. W plecy gniótł go róg księgi kucharskiej, ktorą kiedyś zaczął pisać. Bo gotowanie było wielką namiętnością Leucrotfa. Potrafiłby przyrządzić królewskie danie z gwoździa, litra wody i trocin - gdyby musiał.

Zatrzymał się na końcu ściezki,. mijany przez wracających z pracy robotników. Na ławeczce stał wsparty, orkowy strażnik. Czuć od niego było kwaśnym winem. Stał jak idiota na tej ławeczce, pewnie chciał wyglądać na trolla. Lucroft sprawdził tylko czy w miarę luźno chodzi stylistko od młota..."A bo to wiesz co pijanemu orkowi do łba strzeli?" - pomyślał. A potem zamarł porażony grozą.

Spojrzal na drewniany szyld. Tak ohydnego, krzywo zrobionego szyldu w swym długim krasnoludzkim życiu nie widział. Tak pokaleczyć 6 desek? Dać taki zardzewiały łańcuch? Brak symetrii wręcz krzyczał, że osobnik który dokonał tego bezeceństwa był pewnie naznaczony przez Nebisa, Ristula albo jeszcze bardziej plugawą bestię. Jego poczucie profesjonalizmu krzyczało z rozpaczy.

"Hmmm...pewnie będą potrzebować cieśli i stolarza, może i jaka powazniejsza robota się trafi" - myślał gmerając w kieszeni w poszukiwaniu pierścienia z insygniami Oka Throalu. Odchrząknał i zwrócił się do strażnika któremu spod krzaczastych brwi ledwie było widać orkowe oczka....

mystic - 2007-04-24, 00:55

- Bzdury gadasz Jurge.- mruknął barman.- W górach nie ma Horrorów.
- A to co się dzieje na starym cmentarzu to może sprawka smoków?- starzec uderzył trzonkiem o sosnowa podłogę dla podkreślenia swych słów.- Sam widziałem te straszliwe bestie!!
Oczy Łowcy Horrorów ożywiły się.

-Nie zważajcie uwagi na jego słowa.- rzekł karczmarz do przybyszów.- Jurge stary jest i parę razy spał na głowę, to mu się klepki obluzowały. A i wzrok już nie ten.
Elf westchnął jakby uleciała z niego cała nadzieja i odsunął szklankę wody podstawioną przez karczmarza.
- Zabierz to, ja nie koń. Przynieś mi chociaż coś do jedzenia - burknął
- A czegóż to sobie szlachetny pan życzy? Mamy świetny udziec jagnięcy, potrawkę z dzikiej łanii, zasmażane...
- Cokolwiek byle było jadalne i ciepłe, i tak ona płaci - ruchem głowy wskazał na wietrzniaczkę. - Przy okazji mozesz mi też przynieść tego wina.
- Nie robiła bym tego błedu na twoim miejscu miły karczmarzu - z uśmiechem rzuciła wietrzniaczka. Jej spojrzenie nie było już jednak tak przyjazne.
- Ta znowu swoje. Czy ktoś z was ma jakąś packę na muchy?
- Muchy? Ja ci dam zaraz muchę, jak cię użre w dupsko to się będziesz skrobał przez następny tydzień końska szczęko.

Minos tylko potrząsnął głową. Nie było sensu sprzeczać się z Se'seterin i tak w końcu postawi na swoim. Lichą posturę nadrabiała umiejętnościami i czy to w pyskówce, czy to w walce była niebezpieczną przeciwniczką. Zdążył się już o tym niejednokrotnie przekonać.
Minos zagłębił się w sferę wspomnień i nawet wejście trolla nie zdołało go z niej wyrwać.

Uliczki i Przybytki Kratas świetnie służyły Minosowi. Przebywał tu już na tyle długo, że potrafił organizować sobie środki na wieczorne igraszki. Dzisiaj zamierzał zajrzeć znowu do "Ubogiej dziewki" i solidnie się urżnąć. W końcu nie miał już po co żyć.
Tej nocy w "Ubogiej dziewce" spotkać go miało jednak coś co odmieni resztę jego miznernego żywota. Wchodząc do obskurnego przybytku elf nie był jednak tego świadom, więc nie czekając na nic zamówił dzban podłego wina, przemycanego bez wiedzy Garlthika z okolicznych wsi. Gdy zaczynał tracić poczucie rzeczywistości przeznaczenie rzuciło mu na ją na ratunek.
- Oddaaaj mi to ty podła mała latajonca sszzmato! - krzyczał zataczający się elf
- Ukradłeś to ty elfia poczwaro wylazła z rynsztoka. Cuchniesz gorzej niż szczyny mojego psa. Masz szczęście, że jesteśmy w Kratas.
- A to se weź - elf siadł na ławie i podparł głowę ramionami
- Co już odpuszczasz ty nędzny kuzynie krasnoluda? Twoja matka sypiała z połową Throalu.
Minos nie reagował na zaczepki wietrzniaczki co zaczynało ją irytować.
- Widzicie go siedzi tak, jakby go przed chwilą grzmotorożec wziął za samicę, dajcie mi kilka igieł to go przerobię na Krwawą Puszczę.
Na dźwięk tych słów elf zesztywniał. Z oczu zaczęły spływać mu łzy. Se'seterin zbaraniała. Nigdy jeszcze nie zdarzyło jej się, żeby dorosły przeciwnik popłakał się na jej oczach. Patrzyła na elfa, który nie przestawał szlochać. W końcu jej nie poskromiona ciekawość przemogła złość na tą pijaczynę i podleciała do niego. Taktownie odczekała, aż elf uroni łzy.

- Co sie właśnie stało? - spytała spokojnym już wzrokiem Władczyni wiatru.

Minos ukierunkował energię magiczną i spojrzał astralnie na Jurge, wieśniaka który wspominał coś o cmentarzu. Często kierował się plotkami osób posądzanych o obłęd. A i warto mu się nieco przyjrzeć z bliska. Takie osoby bywały naznaczone. Wstał kierując się w stronę wieśniaka...

abishai - 2007-04-25, 19:46

Strażnik lekko drzemał.. Ciepłe słoneczko zresztą do drzemki zachęcało. Oparł się o ścianę ..Nagle to drzemanie zostało przerwane czyimś chrząknięciem. Ork spojrzał i nie zobaczył nikogo, dopóki jego spojrzenie nie zeszło niżej. Krasnolud wyraźnie był zajęty szukaniem czegoś.. Strażnik z korzystał z okazji i wyjął zwitek pergaminu i odczytał go, tym razem bez problemów. Bo to czego nie mógł odczytać, cytował z pamięci. - Witamy w Starym Forcie, ..prężnie rozwijającej się osadzie. Zasmakujecie w naszych winach, które powstają z najlepszych szczepów winorośli, na dorodnej glebie pod barsawiańskim słońcem. Pamiętajcie że w karczmie "Pod Therańskim Jaszczurem" jest darmowa ... degustacja. Spytajcie karczmarza o darmowa pierwszą szklanicę. No i nie zapomnijcie o zbliżającym się festiwalu wina, pełnego różnych i ekscytujących atrakcji. Wszelkie zapytania kierować do zawsze usłużnego ... funkcjonariusza straży . Czyli mnie..
Ork zakończył wypowiedź i spojrzawszy na pierścionek który mu pokazywał Leucroft rzekł.- ładny, ale je nie gustuje w tego typu biżuterii.
Krasnolud wyglądał na mocno zaskoczonego, strażnik wzruszył tylko ramionami. Zapytany o to, kto tu dowodzi ? Ork podrapał się po gęstej czuprynie na potylicy i rzekł.- Zależy jak na to spojrzeć.. Komendantem fortu jest setnik Uthan Thonberg. A burmistrzem osady Carinaldo Carinci. Jeden dzierży władzę wojskową, drugi cywilną. A kto tu naprawdę rządzi, to ja nie wiem. Bo od polityki najlepiej trzymać się z dala. Tak zdrowiej.

Ork przyglądał się na wpółotwartym ustom Leucrofta. Nie bardzo mogąc zrozumieć co go tak zdziwiło.

Uprzedzając następne pytanie krasnoluda ( a przynajmniej ork sądził, że je uprzedza) rzekł. - Burmistrz ma willę z drugiej strony osady, trudno przegapić, bo to prawdziwa willa, a nie chłopska chatynka, zaś komendant ma biuro w forcie.

***
Minos ukierunkował energię magiczną i spojrzał astralnie na Jurge, wieśniaka który wspominał coś o cmentarzu. Wzorzec starca był rozbudowany. Świadczył o tym Jurge że nie był adeptem, ale jego żywot musiał być pełen przygód. Zauważył też kilka wątków splątanych razem i tworzących coś na kształt strupa na wzorcu astralnych staruszka. Znamię Horrora, ale nieaktywne. Bestia która naznaczyła Jurge była od dawna martwa, a sądząc po wielkości znamienia, nie należała do silnych.
- Widać, że zainteresowała cię moja historia.- rzekł Jurge patrząc wprost w oczy elfa. - Podejdź tutaj synku i siadaj obok... pogadamy.
Gdy Minos usiadł, Jurge rzekł.- Moja głowa i oczy są w porządku, tylko ci tutaj mają zajęcze serca. Zbliża się ich święto wina, nie chcą odstraszyć potencjalnych klientów. Udają że problemu nie ma. Tylko dlatego, że jeszcze nie dotknął osady. Głupcy, krótkowzroczni głupcy.
Jurge sięgnął po kufel z piwem i zawartością przepłukał gardło. Po czym kontynuował.- Na starym cmentarzu nieumarli wstają z grobów, co noc. I o świcie do nich wracają. Jeśli podczas obchodu cmentarza, trafią na żywą istotę.. Zapewniam cię, nie chcesz wiedzieć, co z nią robią. Póki nie wychodzą z cmentarza, ani burmistrz, ani komendant się tym nie interesują. Wolą drzeć koty między sobą.
Ale powiadam ci, kiedyś te trupy wyjdą z obrębu cmentarza, a wtedy będzie za późno, by ich powstrzymać.

***
Karczmarz zaklął pod nosem, po czym współczująco spojrzał na elfa. Rozumiał jego problem. Sam też miał żonę. Ale pozostał dylemat, "Jak rozwiązać żądania wietrzniaczki i elfa, tak by wszyscy byli szczęśliwi"(a przynajmniej by on sam był zadowolony). Tymczasem otworzyły się drzwi karczmy i do środka wszedł dość wysoki, muskularny, acz już siwiejący na ciemnobrązowej brodzie i we włosach krasnolud. Nosił imponująca pozłacaną kolczugę na która narzucił purpurowy płaszcz obszyty złotą lamówką. Do pasa przytroczony miał krasnoludzki miecz o srebrnej rękojeści z rubinem. Obrzucił wzrokiem wszystkich nowo przybyłych, najdłużej zatrzymując wzrok na trollu i wietrzniaczce. Elfowi gadającego z Jorge nie przyglądał się zbyt długo.
- Kieliszek tego co zwykle, komendancie Uthanie?- spytał karczmarz.
- Później Galranie. Teraz jestem na służbie.- odparł karczmarzowi Uthan. Po czym wskazał palcem na Skjeffena i Se'seterin. Następnie rzekł.- Wy dwoje, za obrót klepsydry macie się zjawić w moim biurze.
Po czym wyszedł.

mystic - 2007-04-25, 20:18

- Ale powiadam ci, kiedyś te trupy wyjdą z obrębu cmentarza, a wtedy będzie za późno, by ich powstrzymać.
- Widziałeś je na własne oczy czy tylko o nich słyszałeś?

Rozmowę przerwało wtargnięcie komendanta fortu. Minos spojrzał w stronę wypacykowanego krasnoluda. Ich wzrok spotkał się, nie trwało to jednak zbyt długo. Elf odwrócił wzork w stronę rozmówcy.
- A nie orientujesz się może czy nie ma tu w pobliżu jakiej dogodnej jaski gdzie mógłby się skryć jakiś nie pragnący rozgłosu ksenomanta? Samotny domek na uboczu, albo co takiego?
Uszu elfa dobiegł głos komendanta:
- Wy dwoje, za obrót klepsydry macie się zjawić w moim biurze.
Zaśmiał się w duszy. Wreszcie spokojnie będzie się można napić. Zawołał gestem karczmarza.
- Przynieście dzban wina dla mojego rozmówcy karczmarzu niech przepłucze gardło. A dla mnie kubeczek koziego mleka. - ostatnie słowa rozbrzmiały w całej karczmie. Delikatny uśmiech zagościł na ustach Łowcy Horrorów. Wieczór i noc zapowiadały się całkiem ciekawie. Elf powoli budził się z letargu w jakim tkwił, kiedy nic się nie działo. Ściszył głos tak by nie narobić kłopotu Jorgemu.
- A potem z chęcią posłucham o Horrorze...

Kot - 2007-04-26, 09:16

Skjeffen uśmiechnął się ponuro, kiedy stanęła mu przed oczyma klepsydra Mistrza Que-sheli... Rzeźbiona kość horrora i przejrzysty żywy kryształ, a w środku drobinki esencji ziemi... Zawsze przesypywały się tak powoli, kiedy on z wysiłkiem utrzymywał równowagę na bambusowej tyczce. Kryształ migotał, kiedy magiczna klrpsydra wreszcie obracała się, ale często młody troll rozcierał już wtedy obolałe po upadku kolana...
- Karczmarzu... Czy wasz komendant zawsze jest taki? Zachowuje się jak Jarl...
Skjeffen dorzucił do tego pytania skąpy uśmiech, który sugerował, że troll jest raczej rozbawiony władczymi żądaniami.
Skjeffen trącił palcem pustą już zupełnie miskę, ciągle spoglądając na karczmarza.
- Widzę, że dawno już nie gościliście trolla... Taką porcją nie najadłaby się nawet ta wietrzniacka dama. Nie jadlem nic porzadnego od tygodni, a muszę przyznać, że to było zaskakująco dobre, jak na taki lokal i taką osadę.
Skjeffen przeciągnął się po raz trzeci, po czym rozejrzał się ponownie po sali, zwracając szczególną uwagę na rozmawiającego ze starcem elfa... Jego wprawne oko w mig oszacowało posturę, ruchy i zachowanie elfa, a także jego oręż i zbroję, szukając tego, co jego Mistrz nazwał Śladami Ścieżki...

Gerion - 2007-04-27, 00:06

"Burmistrz ma willę z drugiej strony osady, trudno przegapić, bo to prawdziwa willa, a nie chłopska chatynka, zaś komendant ma biuro w forcie. " - dodał jeszcze straznik na odchodne.

Leucroft schował pospiesznie pierścien, do kieszeni i rozejrzał się trwożliwie dookoła. "To, że oberża się zwie Pod Theańskim Jaszczurem, tom słyszał i wiem, ale że burmistrzem jest jakiś psubrat, wypierdek Carinci, to się mi w mojej łepetynie pomieścić nie może. To jakie tu prawo do kur..nędzy! Therańskie? Czy Throalskie? No toć ślepy nie jestem, stalo na tym cholernym szyldzie, jak byk. I jeszcze signum jegomości Varulusa było..." - krasnolud się rozsierdził na samą myśl, że jakis Carinci może rządzić osadą na barsawiańskiej ziemi. "Ooooo nie....nigdy przenigdy nie pójde się w pas kłaniać jakiejś therańskiej łachudrze. " - przełknął kilka łyków ciepłej wody z manierki. "Raczej rozejrzę się po osadzie i przycupnę na kilka dni. Oczy i uszy nastawię, roboty poszukam, może się coś wydarzy ciekawego" - pomyślał.

Leucroft wspinał się po krętej ścieżce wiodącej na szczyt wzgórza. Szarzało, baby zaganiały dzieciaki do domów, tu i ówdzie smużki dymu sączyły się z kamiennych kominów krasnoludzkich chat.

Główny plac fortu pustoszał, straganiarze ładowali na ręczne wózki resztki niesprzedanych towarów. Kilku orków chodziło z wiadrami wody i polewało wybrukowany plac, zamiatając go brzozowymi miotłami. Nie padało tu od co najmniej tygodnia. Leucroft spojrzał na swe buty. Pokrywała je gruba warstwa czerwono-żółtego pyłu. Zresztą nie tylko buty. Krasnolud nie mył się od kilku dni, a rana na głowie od zbyt zawziętego samca Czakty zaczynała podejrzanie śmierdzieć.

Minął otwartą na oścież kuźnię i nie zważając na odprowadzające go spojrzenia kilku żołnierzy wracających do garnizonu, skierował swe kroki ku oberży. "Galran, elf, właściciel oberży o dość tradycyjnych poglądach" - Leucroft sięgnął wgłab swej pamięci, cytując słowa młodego posłańca na służbie Oka. Cóż, fort wzniesiono na ruinach therańskich i to że na krzywym jak pysk horrora szyldzie widniało imię jego królewskiej mości, nic nie znaczyło. Leucroft postanowił zawrzeć bliższą znajomość z karczmarzem.

Przystanął na chwilę i przyjrzał się jednak mijającym go wojownikom. Jak się noszą, w co są ubrani, czy wedle reżymu thery, czy raczej throalu? Odruchowo sięgnął po manierkę, ale że była podejrzanie pusta, splunąl tylko i pchnął drzwi karczmy.

W środku zastał całkiem zadzwiające jak na tę porę towarzystwo: kilku wieśniaków, wtulonego w kąt olbrzymiego trolla, chudego elfi i rudą wietrzniaczkę...A sam Leucroft mało nie został przewrócony przez bogato odzianego i opancerzonego krasnoluda, który wręcz pędem wyszedł z oberży...

Bibi - 2007-04-28, 07:32

- Kieliszek tego co zwykle, komendancie Uthanie?- spytał karczmarz.
- Później Galranie. Teraz jestem na służbie.- odparł karczmarzowi Uthan. Po czym wskazał palcem na Skjeffena i Se'seterin. Następnie rzekł.- Wy dwoje, za obrót klepsydry macie się zjawić w moim biurze.

Se’seterin natychmiast wstała, zasalutowała z powaga żołnierza i z wielkim śmiechem na ustach wykrzyknęła: Tak jest Panie komendancie! Po czym z równie wielką radością zwróciła się do Minosa: Jak słyszałeś albo i nie słyszałeś, ale to już bez znaczenia ja muszę się udać do mojego nowego dowódcy, który sobie wymyślił, że jestem u niego na służbie. Muszę mu wytłumaczyć, że ja nikomu nie służę, no chyba, że mnie bardzo ładnie o to poprosi. A ty proszę bądź grzeczniutki dobrze – dodała przymilnym głosikiem z taką słodyczą, że słuchającym aż się mdło zrobiło.

Sprawdziła jeszcze swój mieczyk, czy aby gotowy do walki w razie kłopotów i już prawie wyleciała z karczmy gdy coś jej się wspomniało. Zakręciła pirueta w drzwiach, prawie powalając wchodzącą właśnie istotę krasnoludzką – przyjrzała mu się dokładnie - i zwróciwszy się do karczmarza szepnęła mu na ucho: szanowny Panie karczmarzu, niech Pan nie przesadza z ilością podawanych trunków temu elfowi, bo proszę mi wierzyć, on jest zdolny do wszystkiego jak za dużo wypije, znam go wystarczająco dobrze. Proszę na niego spojrzeć, na ten malutki błysk w oczach, już się cieszy, że wychodzę, już mu winko rozum zalało. A to malutka rekompensata za niezbyt dobrego klienta – latająca istotka wcisnęła w rękę karczmarza 3 sztuki złota – i proszę mi wierzyć, nic mu nie będzie jak się mleka napije – zarechotała i udała się do komendanta.

Po drodze skoncentrowała się na odczuciach, próbowała zrozumieć co czuje jej brat. Może to nie jest brat rodzony, ale elfa traktowała jak brata. W końcu byli braćmi krwi mimo, że Minos ganiał ją za to z mieczem w ręku.” Ale to i tak zrobiłam dla niego” po raz kolejny usprawiedliwiła swój czyn przed sobą. „Już by go tu nie było gdybym nie odprawiła rytuału. A tak to wiem co się z nim dzieje i kiedy mu trzeba skórę ratować. Chociaż czasem lęk mnie dopada jak ten szalony Łowca wpadnie na trop Horrora jakiegoś i rzuca się na niego...”

Se’seterin przerwała swoje rozmyślania, bo znalazła się już przed wejściem do koszar. „Ale odlotowe miejsce, tyle istot, które są posłuszne jednemu Dawcy Imion! Hihi, ciekawe dlaczego tak pozwalają się zniewolić? Cóż, nad głupotą innych nie ma co rozmyślać, bo to naturalny stan rzeczy, ale może kiedyś to zrozumiem, albo nie, hihihi” – zaczepiła pierwszego szeregowca jaki się nawinął i zapytała o biuro komendanta, po czym udała się w jego stronę.

abishai - 2007-04-28, 20:30

- Widziałeś je na własne oczy czy tylko o nich słyszałeś?
- Ma się rozumieć, że widziałem.. z daleka oczywiście.- odrzekł starzec.- Dzięki temu ze mną rozmawiasz.
Rozmowę przerwało wtargnięcie komendanta fortu. Minos spojrzał w stronę wypacykowanego krasnoluda. Ich wzrok spotkał się, nie trwało to jednak zbyt długo. Elf odwrócił wzrok w stronę rozmówcy.
-Tak jest Panie komendancie! Po czym z równie wielką radością zwróciła się do Minosa: Jak słyszałeś albo i nie słyszałeś, ale to już bez znaczenia ja muszę się udać do mojego nowego dowódcy, który sobie wymyślił, że jestem u niego na służbie. Muszę mu wytłumaczyć, że ja nikomu nie służę, no chyba, że mnie bardzo ładnie o to poprosi. A ty proszę bądź grzeczniutki dobrze – dodała przymilnym głosikiem z taką słodyczą, że słuchającym aż się mdło zrobiło.
- A nie orientujesz się może czy nie ma tu w pobliżu jakiej dogodnej jaskini gdzie mógłby się skryć jakiś nie pragnący rozgłosu ksenomanta? Samotny domek na uboczu, albo co takiego?
- Minos wyraźnie był zainteresowany sprawa cmentarza.
Jurge podrapał się za uchem, po czym rzekł.- Nie, nie wydaje mi się. Cmentarz stoi na równinie na wschód od miasta. W promieniu kilku kilometrów nie ma żadnego budynku, ni schronienia.
Uszu elfa dobiegł głos komendanta:
- Wy dwoje, za obrót klepsydry macie się zjawić w moim biurze.
Minos zawołał gestem karczmarza.
- Przynieście dzban wina dla mojego rozmówcy karczmarzu niech przepłucze gardło. A dla mnie kubeczek koziego mleka. - ostatnie słowa rozbrzmiały w całej karczmie. Delikatny uśmiech zagościł na ustach Łowcy Horrorów.
- Zaraz przygotuję.- rzekł karczmarz.- Wino jakie? Riakij czy lasenti?
- Bierzemy riakij , lasenti jest dla maminsynków.- rzekł Jurge.
Tymczasem elf ściszył głos tak by nie narobić kłopotu Jurgemu.
- A potem z chęcią posłucham o Horrorze...
- O trzech.. Chowają się w dolinach górskich.- rzekł Jurge dopijając wino.
- O trzech? - elf był wyraźnie zdziwiony. Horrory to zazwyczaj istoty terytorialne. Nie lubią konkurencji.
- A taak.. Trzy, wielkie jak niedźwiedzie, ropusza skóra , pazurzaste łapy, wielkie zębate paszcze i małe złośliwe oczka. - rzekł Jurge nalewając sobie wina. Wypił i splunął.- rozwodnione.
Po czym starzec krzyknął.- Garlanie , jak się Carinaldo dowie, że psujesz jego wino to przytnie te szpiczaste uszka. Wiesz że ma bzika na punkcie renomy.
- Moja wina? -zaśmiał się elf.- Jestem słaby i przekupny. A wietrzniaczka mi zapłaciła, co bym ograniczył picie jej kumplowi.
- I dlatego nie mam baby na stałe..- rzekł Jurge. Tymczasem mina Minosa świadczyła, że niezbyt wierzy w opowieści o tych "horrorach". Elf spytał.- Może to element lokalnej fauny?
- Znam te góry na wylot i lokalną faunę też. - rzekł Jurge.- Od ponad 40 lat je przemierzam wzdłuż, wszerz i w głąb. To były Horrory.

***
-Tak jest Panie komendancie! Po czym z równie wielką radością zwróciła się do Minosa: Jak słyszałeś albo i nie słyszałeś, ale to już bez znaczenia ja muszę się udać do mojego nowego dowódcy, który sobie wymyślił, że jestem u niego na służbie. Muszę mu wytłumaczyć, że ja nikomu nie służę, no chyba, że mnie bardzo ładnie o to poprosi. A ty proszę bądź grzeczniutki dobrze – dodała przymilnym głosikiem z taką słodyczą, że słuchającym aż się mdło zrobiło.

- Karczmarzu... Czy wasz komendant zawsze jest taki? Zachowuje się jak Jarl...
Skjeffen dorzucił do tego pytania skąpy uśmiech, który sugerował, że troll jest raczej rozbawiony władczymi żądaniami.

- Zawsze gdy jest na służbie. Potomek żołnierskiego rodu, taki rodowód zobowiązuje. Po służbie Uthan jest mniej formalny.- rzekł Galran wycierając kielichy.

Skjeffen trącił palcem pustą już zupełnie miskę, ciągle spoglądając na karczmarza.
- Widzę, że dawno już nie gościliście trolla... Taką porcją nie najadłaby się nawet ta wietrzniacka dama. Nie jadłem nic porządnego od tygodni, a muszę przyznać, że to było zaskakująco dobre, jak na taki lokal i taką osadę.
- Espenarze.. słyszałeś?!- krzyknął karczmarz do kelnera.- Przestań śnić, robota czeka!
Cherlawy z wyglądu (według trollowej miary) elf przestał przyglądać się Minosowi i ruszył po posiłek dla trolla.
Skjeffen przeciągnął się po raz trzeci, po czym rozejrzał się ponownie po sali, zwracając szczególną uwagę na rozmawiającego ze starcem elfa... Jego wprawne oko w mig oszacowało posturę, ruchy i zachowanie elfa, a także jego oręż i zbroję, szukając tego, co jego Mistrz nazwał Śladami Ścieżki...Co było bardzo trudne, bo ile magów zdradzają wyszyte symbole, to inne dyscypliny nie mają charakterystycznej dla siebie symboliki., ani reguł ubioru, bądź zdobień oręża.

Po chwilę w nozdrza trolla uderzył zapach pieczonego udźca baraniego mocno doprawionego ostrymi przyprawami i tonącego w zawiesistym aromatycznym sosie. Obok stała dzban z w pół wytrawnym winem o mocnym aromacie, które tutejsi zwali riakij.

***
Zaskoczony nowinami jakie mu sprawił wartownik, krasnolud rozglądał się bacznie. Na szczęście nie wypatrzył żadnych śladów therańskiego splugawienia. Język jaki słyszał pełny był throalskiej mowy, wzbogaconej czasem o orkowe frazy i język ludzi z Wielkiego Targu. Flagi były jak najbardziej krasnoludzkie, a w żołnierzach rozpoznał słynną throalską ciężką piechotę. To uspokoiło nieco Leucrofta.. Także krasnolud, który go minął w drzwiach karczmy wyglądał na oficera sił Throalu. Po chwili wyleciała za nim rudowłosa wietrzniaczka.
- Wejdź ta do środka, nie bój ta się i nie rób ta przeciągów. - rzekł Galran na widok nowo przybyłego. Gdy tylko krasnolud przyczłapał do kontuaru elf żartobliwe rzekł.- Ależ cię twoi dłużnicy urządzili, powinieneś z tą raną zajrzeć do uzdrowiciela.
Gdy krasnolud pospiesznie, acz z zachowaniem dyskrecji pokazał Galranowi pierścień, elf rzekł. - Musicie mieć mało roboty w Kratas, skoro zapędzacie się do tak nudnej mieściny jak ta.
- Rządzonej przez Theranina.- przypomniał elfowi Leucroft.
- Ano tak się złożyło. Niezbadana jest wola Pasji.- rzekł filozoficznie Galran, nalewając kubek wina. - Zamierzasz być stałym rezydentem, czy tylko przejazdem? Bo uprzedzam...To nie Kratas. Tu mi Oko Throalu nie płaci za opiekę nad swymi agentami. Mogę cię zakwaterować i żywić przez kilka dni, ze względu na sentyment do byłych druhów z organizacji, ale na nic więcej nie licz....Jak mówią w Kratas: Interes to interes.

***
Załatwiwszy sprawy w karczmie Se’seterin poleciała do koszar rozglądając się uważnie. Dzięki swemu urokowi osobistemu szybko dowiedziała się gdzie jest biuro komendanta i wleciała do środka. Było ono urządzone po spartańsku, jedynymi ozdobami był oręż wiszący na ścianach i portret obecnego władcy Throalu (marnej jakości).
- Spocznij.- rzekł krasnolud. - Zaproponowałbym ci posiłek, albo wino, ale w biurze nie trzymam takich rzeczy.
Gdy wietrzniaczka spoczęła na biurku, Uthan rzekł.- Otóż.. Najpierw pamiętaj o jednym, oficjalnie rozmowa dotyczyła bezpieczeństwa osady, że nie wolno wywoływać bójek, paradować z bronią i takie tam... I nikt nie powinien się o prawdziwym temacie naszej rozmowy.
Upewniwszy się, że wietrzniaczka, obieca zatrzymać temat w tajemnicy, kontynuował.
- A sprawa dotyczy zlecenia, dobrze płatnego zresztą. Pięć sztuk złota. Złota podkreślam, nie srebra. Otóż jestem komendantem fortu i jako komendant muszę działać w granicach prawa. Niestety nasze wspaniałe prawo, tym razem zadziałało w złą stronę. Bo burmistrzem Starego Fortu jest therańska kreatura! I ja nie mogę nic z tym zrobić. Throal nie może występować przeciwko legalnie wybranej władzy. Nawet jeśli to jest Theranin. Chyba, że miałbym w ręku dowody jego konszachtów z Therą i jej wywiadem. A ja nie mogę ich zdobyć w legalny sposób...I tu jest miejsce dla ciebie. Jeśli zdobędziesz dla mnie dowód, że Carinaldo Carinci działa wraz z Theraninskim reżimem przeciw Throalowi i mieszkańcom starego fortu. To wtedy będę mógł wsadzić jego jaszczury tyłek do paki. A ty otrzymasz pięć sztuk złota.

mystic - 2007-05-01, 00:27

Minos chłonął wino z szybkością odwodnionego grzmotorożca.
- Dolej no tu jeszcze sługo, bo się zaraz skończy. - wydarł się w kierunku elfa.
- A co do tych Horrorów, to szperam w pamięci i nie mogę se skojarzyć takich niedźwiedziowatych. Skąd wniosek że to Horrory? Co wy o tym sądzicie? - Minos zwrócił się do tubylców, którzy wcześniej naśmiewali się z Jurgego, podając im dzban wina tyle co przyniesiony przez kelnera. - Zmyśla żeby napić się za darmo?

Minos wyczekując na odpowiedź przechylił kolejną szklanicę wina.Jego wzrok przykuł krasnolud rozmawiający z karczmarzem. Szybko staksował podróżnika spojrzeniem astralnym, po czym ziewnął i zaczął sobie przypominać co to właściwie ostatnio powiedział.

Stwierdził ze Horrory nie Horrory coś się musi na tym cmentarzu dziać ciekawego. A po tej nudnej, bezsensownej podróży warto wreszcie rzucić się w wir działąnia. W końcu i tak wkrótce umrze. Co za różnica czy to będzie tej nocy?

Zaczął przypominać sobie dla treningu imiona Horrorów. Ciekawe gdzie polazł ten mały kurdupelek. Wiecznie się wciska tam gdzie jej nie chcą. Raz przez tą jej pyskata gębę musieli uciekać z miasteczka przed kilkunastoma bywalcami karczmy. Chantrel, Ristul, Joie...

Gerion - 2007-05-03, 22:22

"Tu mi Oko Throalu nie płaci za opiekę nad swymi agentami. Mogę cię zakwaterować i żywić przez kilka dni, ze względu na sentyment do byłych druhów z organizacji, ale na nic więcej nie licz....Jak mówią w Kratas: Interes to interes." - dokończył Galran.
" W dupie mam twoje sentymenty" - pomyślał Leucroft, położył jednak na stole sakiewkę ze srebrem i z przyjaznym uśmiechem odrzekł: "Dzięki za dobre serce Galranie, ale jak w Kratas mówią interes to interes. Przelicz. Powinno starczyć na miesiąc kwaterunku, średniego wiktu i dwóch galonów wina. Dobrego wina."

Leucroft starał się wywrzeć dobre wrażenie na karczmarzu, sakiewka zawierała dużo więcej niż potrzeba, ale krasnolud wiedział, że dług wdzięczności zaciągnięty u niego przez ostroucha będzie najlepszym długiem jaki teraz mu potrzebny.

Zaswędziało go w nosie, omalże nie kichnął. Spojrzał po sali i napotkał wzrok chudego wędrowca, który siedział przy stole z jakimś starym dziadem i pił wino. "Ani chybi adept" - zanotował w myślach Leucroft. Zlustrował dobrze ubiór przybysza, buty - które ostatnio przemierzyły sporo szlaku (nie był więc to wieśniak, bo ci chodzą boso; rzemieślnik nie miałby miecza pod ręką, a munduru ani szarży po nim nie widać).

Myśli krasnoluda przerwał intensywny zapach pieczeni z sosem czosnkowym. Zaburczało mu w brzuchu. Wziął swój plecak, wór z narzędziami ciesielskimi i wyszedł tylnym wyjściem na podwórze. Na środku wybrukowanego podwórza stała niska studnia z żurawiem. Obok niej, w szerokim korycie parowała ciepła woda, nagrzana promieniami ostrego słońca. Zmierzchało się i na tej wysokości, wnet temperatura spadała gwałtownie. Leucroft zzuł buty i spojrzał na opłakany stan swoich obtartych nóg. Nabrał więcej powietrza, gdy zrywał zakrwawioną szmatę z głowy. Rana piekła i sączyła się z niej ropa. Ten dziobaty skurczysyn głęboko go zranił.

Leucroft podszedł do półotwartej wiaty, gdzie pustką ziało osiem miejsc na juczne wierzchowce ewentualnych gości. Sięgnął swą sękatą dłonią w kąt i zlepił małą kulkę pajęczyny. Starym sposobem przeżuł resztkę żytniego chleba i zagniótł pajęczynę.

Obmył się w korycie, założył plaster na łeb i przewiązał go czystą chustą. Wyciągnął śmierdzącą maść z plecaka i natarł nią krwiaki i odciski na nogach, a potem się rozłożył na ciepłych kamieniach...

"A czego tu tak leży, ha?" - zagadnął Espenar wynoszący odpadki z kuchni do dużej glinianej amfory. "A kości mnie bolą i odpoczywam po trudach podróży. A jak już mości elfie zagadnęliście, to rzeknijcie mi skąd u licha tu therańskie amfory? I w dodatku służące za pojemnik na odpadki? Na moje oko, to w glinianym czerepie wypalono Własność Domu Carinci, Amfora nr. 526 a potem jakieś plugawe therańskie słowa, których nie rozumiem. I co?"
"A to" - odparł spieszący się Espenar, "że burmistrz ma układ handlowym z moim szefem i dostarcza wina właśnie w takich amforach. A co zaś mam z nimi robić? Wytłuc czy jak? Co kwartał mu zwracamy, a co żeś się tego gara tak uczepił? I skąd właściwie wiesz co tam pisze?"
"Nie pisze, tylko jest napisane" - odburknął Leucroft - " i chyba czas na ciebie, bo z kuchni wali dym, jak z tyłka Lodoskrzydłego". Espenar drgnął i pognał czym prędzej do oberży.

Na dziś koniec - pomyślał krasnolud. Dziś wieczór tylko odpoczywam, napiję się piwa, napcham brzuch, posłucham opowieści, a potem się legnę i będę spał do rana. A jutro...jutro jest dzień czynów. Ziewnął i przeciągnął się opierając głowę o słupek drewnianej ławeczki. Wieczorny chłód szybko poderwał go z kamieni i zapędził na powrót do karczmy...

Bibi - 2007-05-05, 10:04

Załatwiwszy sprawy w karczmie Se’seterin poleciała do koszar.
- Spocznij - rzekł krasnolud. - Zaproponowałbym ci posiłek, albo wino, ale w biurze nie trzymam takich rzeczy.
Gdy wietrzniaczka spoczęła na biurku, Uthan rzekł.- Otóż.. Najpierw pamiętaj o jednym, oficjalnie rozmowa dotyczyła bezpieczeństwa osady, że nie wolno wywoływać bójek, paradować z bronią i takie tam... I nikt nie powinien się o prawdziwym temacie naszej rozmowy.
Upewniwszy się, że wietrzniaczka, obieca zatrzymać temat w tajemnicy, kontynuował.
- A sprawa dotyczy zlecenia, dobrze płatnego zresztą. Pięć sztuk złota. Złota podkreślam, nie srebra. Otóż jestem komendantem fortu i jako komendant muszę działać w granicach prawa. Niestety nasze wspaniałe prawo, tym razem zadziałało w złą stronę. Bo burmistrzem Starego Fortu jest therańska kreatura! I ja nie mogę nic z tym zrobić. Throal nie może występować przeciwko legalnie wybranej władzy. Nawet jeśli to jest Theranin. Chyba, że miałbym w ręku dowody jego konszachtów z Therą i jej wywiadem. A ja nie mogę ich zdobyć w legalny sposób...I tu jest miejsce dla ciebie. Jeśli zdobędziesz dla mnie dowód, że Carinaldo Carinci działa wraz z Theraninskim reżimem przeciw Throalowi i mieszkańcom starego fortu. To wtedy będę mógł wsadzić jego jaszczury tyłek do paki. A ty otrzymasz pięć sztuk złota.
- Hmm... mam kilka pytań. Dlaczego to obdarzasz mnie takim zaufaniem? Wszak jestem wietrzniaczką, a wy krasnoludy raczej nie obdarzacie nas zaufaniem, jak nas tolerujecie to i tak już jest dobrze.
Druga sprawa skąd pewność, ze nie pracuję dla Theran albo dla Carinci’ego? Widzimy się pierwszy raz, a mówisz do mnie w sposób, jakbym była twoją podwładną. I tu się mylisz mój drogi, mnie można poprosić, a nie rozkazywać, wszak tak samo jak Theran nienawidzę rozkazów. Jeżeli już coś dla kogoś zrobię to tylko na jego prośbę, a nigdy z rozkazu.
A wracając do tego Carinci to pomogę ci jeśli tylko będę potrafiła. Bardziej by ci się tu złodziej przydał, a nie wojowniczka, no ale jak nie masz nikogo takiego do dyspozycji to podejmę się tego zadania. I nie chodzi mi tu tylko o złoto, aczkolwiek wynagrodzenie mogłoby być troszkę wyższe, ale o to, że Theranin rządzi w Throalskim forcie.

A teraz zmykam, bo założę się, że ta elfia d*** znowu się uchlała jak prosie. A jak dojdą do tego Horrory to będzie wesoło – zarechotała Se’seterin i pożegnawszy się z komendantem udała się w stronę wyjścia z koszar.

Kot - 2007-05-07, 08:17

Skjeffen, otarł skórką chleba ostatnie drobiny posiłku z warg, po czym połknął i ten kęs, wreszcie najedzony. Bez słowa chwycił swój ekwipunek, ubrał zbroję, zarzucił miecz na plecy, podobnież plecak, chwycił glewię i ruszył w kierunku szynkwasu. Położył na szynkwasie zapłatę za posiłek, po czym rzuciwszy słowo podziękowania wyszedł z karczmy, ruszając w stronę strażnicy.
"Czas zobaczyć z czym miejscowy dowódca sobie nie radzi." - pomyślał.
...
Skjeffen wręczył glewię zaskoczonemu strażnikowi, zartobliwie grożąc mu palcem.
-Pilnuj jej, jak oka w głowie. Jest dla mnie bardzo cenna, a nie chce wchodzić z nią do biura komendanta, nieprawdaż?
Zanim strażnik zdołał się odezwać, Skjeffen wkroczył do biura komendanta bez słowa, czekając na jego reakcję spokojny i opanowany, z całkowicie nieprzeniknionym wyrazem twarzy.

abishai - 2007-05-09, 20:15

Minos chłonął wino z szybkością odwodnionego grzmotorożca.
- Dolej no tu jeszcze sługo, bo się zaraz skończy. - wydarł się w kierunku elfa.
Elf przyglądając się bacznie Minosowi przyniósł kolejny dzban rozwodnionego wina.
- A co do tych Horrorów, to szperam w pamięci i nie mogę se skojarzyć takich niedźwiedziowatych. Skąd wniosek że to Horrory? Co wy o tym sądzicie? - Minos zwrócił się do tubylców, którzy wcześniej naśmiewali się z Jurgego, podając im dzban wina tyle co przyniesiony przez kelnera. - Zmyśla żeby napić się za darmo?
Tubylcy udawali że go nie słyszą, i zajęli się swoimi sprawami starając jak najmniej rzucać się w oczy. Nie interesowali się także podawanym przez elfa winem.
- Podważasz mój honor chłopcze.- zarechotał Jurge.- Nie przypominam sobie bym cię prosił o zamawianie wina , ale jak ktoś proponuje.. To chyba nie wypada odmawiać, prawda?

Jurge wypił kolejny kielich i rzekł.- A horrory w górach. Niech mnie piorun trafi jeśli łżę. I zaprowadzę cię do tych bestii..Za drobną opłatą…Nie zamierzam cię naciągać. Jak je spotkamy i okażą się Horrorami, to mi zapłacisz ..
Po chwili zaś dodał.
- Ale dopiero po festiwalu wina. Horror jest jak kobieta. Jak kocha to poczeka…Eeee..- starcowi powoli zaczynał plątać się język. – Nie ,nie o to mi chodziło.. A tak ..wyssie z ciebie cale życie jak się zwiążesz z nią na stałe...Opowiadałem ci historię Earlana?

Tymczasem do karczmy, weszła dość egzotyczna dwójka. Jedną z tych osób był wysoki ( jak na krasnoluda) , ale muskularny krasnolud o dość krótko przystrzyżonej jasnej brodzie. Był on ubrany w kubrak z ciemno barwionej skóry, bez rękawów i przepasany szerokim ćwiekowanym pasem. Towarzyszył mu siwiejący na skroniach człowiek, trzymający w zębach fajeczkę z której unosiła się smuga dymu. Wyszywana w płomienie i błyskawice szata sugerowała, że ów człowiek jest mistrzem żywiołów. Obaj wydawali się być w dobrej komitywie z Garlanem. Gdyż, jak tylko usiedli, elf przyniósł im posiłek oraz dzban wina.

*** Chwilkę później***
Esenar zgodnie z poleceniem poszedł kolejną porcje wina dla elfa Minosa.. A gdy wracając napatoczył się na Leucrofta i został przez niego przepytany, zaczął się zastanawiać. Kim jest ów wścibski krasnolud? W elfie narastało kilka podejrzeń… Oby tylko ów Leucroft nie okazał się przeszkodą w jego zadaniu. Espenar wolałby nie dokonywać ostatecznego rozwiązania. Ale jeśli sytuacja by go zmusiła, nie wahałby się ani chwili. Wszystko dla Sprawy!..
Zaś sam Leucroft ponownie trafił do głównej izby karczmy.. I natychmiast zauważył, nowo przybyłych, krasnoluda i mistrza żywiołów, jedzących przy jednym ze stolików. Nie minęło kilka minut ,a do karczmy wpadła, niczym błyskawica, rudowłosa wietrzniaczka, Se’seterin.


***U komendanta Uthana***

- Hmm... mam kilka pytań. Dlaczego to obdarzasz mnie takim zaufaniem? Wszak jestem wietrzniaczką, a wy krasnoludy raczej nie obdarzacie nas zaufaniem, jak nas tolerujecie to i tak już jest dobrze.

- No bo ..ten.. tego.. wyglądasz na poczciwą dziewuszkę.- mętnie tłumaczył się Uthan. Przy okazji lekko się czerwieniąc.

Druga sprawa skąd pewność, ze nie pracuję dla Theran albo dla Carinci’ego? Widzimy się pierwszy raz, a mówisz do mnie w sposób, jakbym była twoją podwładną. I tu się mylisz mój drogi, mnie można poprosić, a nie rozkazywać, wszak tak samo jak Theran nienawidzę rozkazów. Jeżeli już coś dla kogoś zrobię to tylko na jego prośbę, a nigdy z rozkazu.

- Nawet jeślibyś pracowała dla tego t’skrandzkiego wymoczka, to i tak nic nie ryzykuję. Wierz mi. Co prawda, wolałbym, żeby się nie dowiedział.. I masz rację. Nie mogę wydawać cywilom rozkazów, za wyjątkiem sytuacji wymienionych w paragrafie 5,6,8 i 9 kodeksu wojskowych sił Throalu.- rzekł Uthan. – Dlatego to nie rozkaz, a propozycja.

A wracając do tego Carinci to pomogę ci jeśli tylko będę potrafiła. Bardziej by ci się tu złodziej przydał, a nie wojowniczka, no ale jak nie masz nikogo takiego do dyspozycji to podejmę się tego zadania. I nie chodzi mi tu tylko o złoto, aczkolwiek wynagrodzenie mogłoby być troszkę wyższe, ale o to, że Theranin rządzi w Throalskim forcie.

- Myślisz, że ja tu na złocie sypiam?- odparł krasnolud. – Jestem uczciwym oficerem, a tacy nie zarabiają zbyt wiele. A pięć sztuk złota.. to będzie.. wredna matma… Jakieś pięćdziesiąt, sześćdziesiąt sztuk srebra. Uczciwa cena, za proste zadanie.

A teraz zmykam, bo założę się, że ta elfia d*** znowu się uchlała jak prosie. A jak dojdą do tego Horrory to będzie wesoło – zarechotała Se’seterin i pożegnawszy się z komendantem udała się w stronę wyjścia z komnaty, mijając po drodze wchodzącego trolla, po czym poleciała w kierunku karczmy.



Gdy troll wszedł do biura komendanta, ten mu rzekł.- Spocznij przyjacielu, mam dla ciebie propozycję.
A gdy ten usiadł, krasnolud kontynuował. – Najpierw musisz zachować nasza rozumowe w dyskrecji.. Oficjalnie gadaliśmy o regulaminie panującym na terenie osady.. Nie wszczynać bójek , nie używać w broni w bójkach.. i takie tam. Ale tak naprawdę mam dla ciebie zlecenie.
Tu przerwał.. Zaś po chwili milczenia kontynuował.
- Otóż…. Tą osadą rządzi therański t’skrang. Carinaldo Carinci…i tej kreatury nie mogę usunąć w sposób legalny. Chyba, że okazałoby się, że jest szpiegiem teherańskim, albo coś w tym rodzaju.. Jeśli znajdziesz dowody na jego kolaborację z wrogiem zapłacę ci pięć sztuk złota. Ale musisz pamiętać o jednym, owe dowody musisz zdobyć w sposób dyskretny. Jeślibyś napadł na niego, lub w jakikolwiek inny sposób nastawał na jego życie lub zdrowie, musiałbym cię zamknąć. Wierz mi, zrobiłbym to z wielką przykrością.

Kot - 2007-05-18, 08:25

-Therański t'skrang. Mhmmm... Ale therański w jakim sensie? Pochodzi z Thery? Pławi się w luksusach i ma niewolników? Szpieguje? Mości komendancie, troche pochopnie mi się zdaje działasz. To, że ktoś pochodzi z Kratas nie znaczy, że jest złodziejem...
Skjeffen spojrzał przenikliwie na zaskoczonego krasnoluda, który oczekwiał raczej krwiożerczego Łupieżcy, niż tak elokwentnego i rozsądnego podejścia.
-A poza tym, nie sądzisz, że możnato załatwić w prostszy i bardziej odpowiedni sposób. Po prostu przekonaj mieszkańców, że o wiele lepszym kandydatem na to stanowisko będzie Barsawianin, osoba uczciwa, mądra i bezstronna. Zakładam, że takich tu macie. Nieprawdaż
Troll wstał, powoli prostując się i wyciągając dłoń na pożegnanie w stronę oniemiałego kapitana...
-Gdybym jednakowoż zauważył coś, co mogłoby dowieść nieuczciwości owego t'skranga, bądź pewien, że będziesz drugą osobą, która się o tym dowie. Życze miłego dnia.
Skjeffen opuścił biuro, zamaszystym gestem wyrwał ze spoconych dłoni strażnika swój oręż. Krasnolud podskoczył nerwowo, spojrzał na Skjeffena i zamarł, widząc wyciągniętą w jego stronę dłoń... Skjeffen pokiwał mu żartobliwie palcem, po czym pomaszerował z powrotem do karczmy.
***
Drzwi karczmy zamknęły się za trollem. Rzucił swój oręż i ekwipunek na niedawno zajmowaną ławę... Kilka kroków i był już na drugim końcu sali, gdzie usiadł ciężko na ławie, pomiędzy starcem i zbrojnym elfem.
-A teraz porozmawiamy o Horrorze... - Rzucił ze złowrogim błyskiem w oku.

mystic - 2007-05-18, 22:04

Jurge wypił kolejny kielich i rzekł.- A horrory w górach. Niech mnie piorun trafi jeśli łżę. I zaprowadzę cię do tych bestii..Za drobną opłatą…Nie zamierzam cię naciągać. Jak je spotkamy i okażą się Horrorami, to mi zapłacisz ..
- Ale dopiero po festiwalu wina. Horror jest jak kobieta. Jak kocha to poczeka…Eeee..- starcowi powoli zaczynał plątać się język. – Nie ,nie o to mi chodziło.. A tak ..wyssie z ciebie cale życie jak się zwiążesz z nią na stałe...Opowiadałem ci historię Earlana?

- Nie nie opowiadałeś, jak drobna ta opłata i kiedy ten festiwal macie? - Minos był już lekko wstawiony ale myślał wciąż trzeźwo. Wypił już w życiu niejeden litr wina, a to nie robiło na nim wielkiego wrażenia.
- A atrakcje jakieś ciekawe? - myślami był już przy nocnym wypadzie na cmentarz, gdy przysiadł sie do nich Skjeffen
- A teraz porozmawiajmy o Horrorze - rzucił złowrogo troll
- Spotkałeś jakiegoś? - rzucił z ciekawością Minos - Może jednak tu posiedzę parę dni, zpowiada się ciekawie - głośno wypowiedział swe myśli.
- Chcesz wina? To bierz śmiało, ten blady elf przyniesie więcej.
- Ja ci dam więcej - zapiszczała zza pleców Se'seterin, zabierając Minosowi dzban z rąk.
- A i tak miałem przestać, idziemy nocą na cmentarz. Chyba że ten troll ma jakieś nowe wieści o Horrorach.
- Jaki cmentarz?
- No tu jest cmentarz na którym Jurge widział Horrory i nas zaprowadzi, prawda Jurge?

abishai - 2007-05-21, 17:44

*** karczma „Pod Therańskim Jaszczurem” ***

- Nie, nie opowiadałeś, jak drobna ta opłata i kiedy ten festiwal macie? - Minos spytał elf zaskakująco trzeźwym tonem głosu.
- Wszy..wszy.. wszystko w swoim czasie.- wybełkotał Jurge.- O pieniądzach pogadamy później..a fffestiwall ma być wkróótce.
- A atrakcje jakieś ciekawe? – dopytywał się elf.
- Spytaj organiza..atorów, nie mnie.- odparł starzec.- Ale to Ffestiwal Wiiiina...Sama nazwa mówi, że warto.
- A teraz porozmawiajmy o Horrorze - rzucił złowrogo troll
- Spotkałeś jakiegoś? - rzucił z ciekawością Minos - Może jednak tu posiedzę parę dni, zapowiada się ciekawie - głośno wypowiedział swe myśli.
- Chcesz wina? To bierz śmiało, ten blady elf przyniesie więcej.
- Ja ci dam więcej - zapiszczała zza pleców Se'seterin, zabierając Minosowi dzban z rąk.
- A i tak miałem przestać, idziemy nocą na cmentarz. Chyba że ten troll ma jakieś nowe wieści o Horrorach.
- Jaki cmentarz?
- No tu jest cmentarz na którym Jurge widział Horrory i nas zaprowadzi, prawda Jurge?
-Nie widziałem żaadnych Horrorrorów na cmentarzu.. tylko te, no ..szszszsz..szszk..kość.. umarlaków.- odparł poirytowany Jurge.- Ile razy mam mówić? Pokarzę wam gdzie to jest, jakem Jurge..Za darmo.
Starzec wstał i wykonał kilka chwiejnych kroków, po czym runął jak długi na ziemię . Po chwili dopiero, się odezwał.- Ktoś mi musi pomóc.. Chyba ..ba..ba nie będę w stanie iść o własnych siłach.

Tymczasem do karczmy wchodziły kolejne postacie. Szczupły t’skrang ubrany w długa szatę przypominającą krojem therańską togę, wyszywaną złotymi nićmi. Na odsłoniętych ramionach nosił bransolety z misternie kutej miedzi przedstawiające motyw delfinów pływających wśród fal. W lewy nadgarstek wrośnięty był owalny opal. Grzebień i ogon pokrywały drobne ciemne cętki. Barwa łusek t’skranga oscylowała wokół żółci i pomarańczy zmieniając się co chwila. Zaś lewe ramie ozdabiał misterny tatuaż wykonany na barwionych specjalnie łuskach. Przedstawiał on literę C owiniętą kłączami tataraku, którego soczyście zielona barwa również zmieniała się co chwilę na morską zieleń i z powrotem, nadając złudzenie ruchu liściom. Za nim wszedł posępny troll w skórzanej zbroi i rękawicach okutych stalowymi płytkami i owiniętych krótkimi łańcuchami. Te rękawice wydawały się być jego jedyną bronią. Był mocarny i wysoki. Burza ciemnobrązowych włosów otaczających twarz i postrzępiona niechlujna broda nadawały mu dzikiego wyglądu. To wrażenie potęgowały stalowe protezy rogów.
Usiedli oni z boku i po chwili zjawił się przy nich Garlan z posiłkiem. Musieli być stałymi bywalcami.
Wkrótce do karczmy wszedł sam Uthan , bez broni i w cywilnym stroju, zapewne był juz po służbie. Usiadł jak najdalej od t’skranga, po czym wgapił się w niego nienawistnym wzrokiem.

Tymczasem silny kopniak otworzył drzwi karczmy i weszła klnąc pod nosem młoda orczyca o ciemnych kręconych włosach związanych karminową wstążką. Kubrak o szarej barwie i brązowe spodnie przeczyły temu, co targała ze sobą.. A była to harfa. Nieco poobijany instrument, wydawał z siebie niepokojące dźwięki przy każdym ruchu orczycy. Dotarła z nim jednak na podest, postawiwszy stabilnie sięgnęła po stołek stojący z boku i usiadła przy instrumencie. Uderzyła dłonią po strunach z delikatnością, jakby nie pasującą do tej rasy rozejrzała się po sali poczym rzekła głośno. - Widzę nowe twarze.. Zacznę więc od czegoś klasycznego.

Przymknęła oczy i dłońmi zaczęła powoli uderzać w struny harfy i splatała pojedyncze dźwięki w melodię niczym czarodziej wątki w zaklęcie. Po czym, gdy melodia płynęła już w powietrzu zaśpiewała.
- „ Tam gdzie strzały zew,
tam bohaterski śpiew
o Nioku, przesławnej łuczniczce...”

Garlan ostrożnie i cicho podszedł do Leucrofta siedzącego pod ścianą, usiadł obok i rzekł.- No i co dotąd wykryliście? Jakież to straszliwe rzeczy dzieją się w Starym Forcie?

Gerion - 2007-05-21, 22:50

Garlan ostrożnie i cicho podszedł do Leucrofta siedzącego pod ścianą, usiadł obok i rzekł.- "No i co dotąd wykryliście? Jakież to straszliwe rzeczy dzieją się w Starym Forcie?"
Nim krasnolud otwarł gębę pomyślał mialem napić się piwa, napchać brzuch i posłuchać opowieści, a potem się legnąć się i spać do rana. A jutro...jutro jest dzień czynów. Przełknął kawałek chleba z masłem i rzekł: "Wiedz elfie, że to co teraz wydaje ci się, że się dzieje, jest niczym w porównaniu z tym co rozpęta się tu za kilka dni. I bynajmniej nie mam na myśłi winnego festiwalu ..." po czym spojrzał w sufit i przybrał bardzo mądrą i tajemniczą minę. "Szlag nadał tego oberżystę tera... może ktoś coś zamówi i da mi wreszcie spokój".
Uśmiechnął się grzecznie do Garlana i szepnął: "A co? Pan Carinci pilnuje, czy mu wody do jego wina nie dolewasz klientom? Hehe, uważaj na tego elfa i jego rudą kompankę ze skrzydełkami, on wygląda na winożłopa o tęeeeegim łbie mój drogi. A tego tu chłopa pijaka uprzątnij, bo godności burmistrza urąga ludzki zewłok spity na podłodze" - Leucroft z wielką uwagą zaczął macać swoją ranę na potylicy, a widząc skrzywioną minę elfa i jego zaciśnięte nozdrza, z większa ochotą począł odwijać chustę z rany...

Kot - 2007-05-22, 08:39

Skjeffen zlustrowal wprawnym okiem zarowno burmistrza, jak i jego ochroniarza, po czym przerzucil uwage na pozostala czesc bywalcow, jednoczesnie parsknieciem zwracajac uwage elfa siedzacego obok. Ciagle omiatajac wzrokiem karczme, szukajac czegos uwaznie, odezwal sie do Lowcy Horrorow.
-Widze, ze zle mnie zrozumiales. Nie wiem nic o jakimkolwiek horrorze, nigdy nie mialem okazji, chwala pasjom, nauczyc sie niczego na wlasnej skorze, ani tez nie zglebialem tej zlowrogiej dziedziny wiedzy, ktora o nich mowi... Jednakze zdolalem uslyszec wasza rozmowe i chce wiedziec dokladnie, o co chodzi. Jesli zyje tu w poblizu cos groznego i zlowrogiego, mam obowiazek pomoc w jego usunieciu.
Spojrzenie Trolla wreszcie zlowilo to, czego szukal od dluzszego czasu, wstal wiec powoli...
-Chwileczke. Musze sie czyms zajac najpierw...
Kilka energicznych krokow zanioslo go z powrotem do sakwy, z ktorej wydobyl puzderko, z tego zas wyciagnal dwie drobne, filigranowe wrecz fiolki, oplecione gesto ochronna warstwa wodorostow z Wiji, po czym powedrowal w strone stolu, przy ktorym pewien krasnolud odwijal bandaz z paskudnie wygladajacej rany.
-Z pozdrowieniami... - Wręczył starającemu się ukryc zaskoczenie krasnoluda obie fiolki. -Ta pierwsza to na twoją ranę. Wystarczy wylac całą fiolkę na rane, jak stoi na pieczęci. - Wskazał paznokciem drobne znaki odcisniete w bursztynowym laku. - Ta druga zaś... - Troll uśmiechnął się i delikatnie odsunął paznokciem ochronną otulinę i przechylił fiolkę, ukazując ukryte w brunatnozielonym płynie gęsto zwinięte skrawki t'skrangowego papieru. -To już sam wiesz. Powodzenia w zadaniu...

Gerion - 2007-05-22, 09:44

Leucroftowi szczęka opadła.
Nie żeby się bardzo wystraszył tej chodzącej góry mieśni, która go poczęstowała medykamentem. Ale skąd u licha tak dobrotliwe i wielkopańskie gesty o trollowego Wojownika...Leucroft wysilił mózgownice, odchrząknął i odezwał się w narzeczu tylońskich trolli, miał nadzieję, że ten wielkolud choć część z tego pojmie, a reszta mało zrozumie. "Dzięki ci, kimkolwiek jesteś. Zwą mnie Leucorftem i jestem stolarzem, twój dar jest zaskakujący i mój honor wymaga, bym ci odpłacił. Nie mam zaś wiele przedmiotów równie cennych, ale mam za to wiele przysług do oddania. Teraz jestem w potrzebie a ty mi pomogłeś trollu. Kiedy ty będziesz w potrzebie - weź ode mnie swoją przysługę."

"O jakim zadaniu on mi tu gadał?" - zastanawiał się krasnolud, usiłując niezręcznie otworzyć uzdrawiającą miksturę. "Pewnie słyszał co mówił do mnie ten elfi oberżysta, psia mać. A ja na razie nie chcę się bawić w agenta. Jak to mówił Joram, lepszy wietrzniak w worku, niż troll na węmborku. No ale mały cyrk się tu szykuje, bo w kącie siedzi brodaty żołnierzyk, co mało mnie nie przewrócił i zaraz ubije wzrokiem tego gadziego pajaca, hehe" - myślał dalej Leucroft.

Poczuł lekkie pieczenie wokół rany i przez moment pomyślał, że może troll jest agentem Denairastas i właśnie usiłuje go otruć...Potrząsnął głową i się uśmiechnął pod nosem. "Każdemu jakiś koniec pisany" - łyknął piwa i poczekał na efekty mikstury. Jeśli zacząłby tracić przytomność, to odstawi przedśmiertną szopkę i pewnie zrobi się w karczmie mała jatka. Ale czas płynął, a rana na łbie przestawała doskwierać.

"Słuchajcie no Garlanie" - zagadnął przechodzącego elfa. "Dach bym mógł wam podreperować, a jakby się znalazł jakiś tartak w okolicy, to i porządny mebel wystrugać do oberży, co? Taki co to nie trzeszczy pod trollowym Wojownikiem" - tu krasnolud wskazał na swego niedawnego wybawiciela.

abishai - 2007-05-26, 13:27

*** Pod Therańskim Jaszczurem***

Leucroft przełknął kawałek chleba z masłem i rzekł: "Wiedz elfie, że to co teraz wydaje ci się, że się dzieje, jest niczym w porównaniu z tym co rozpęta się tu za kilka dni. I bynajmniej nie mam na myśli winnego festiwalu ..."
Lekki uśmiech elfa świadczył o tym, że nie bierze bynajmniej słów krasnoluda na serio.
Zaś Leucroft uśmiechnął się grzecznie do Garlana i szepnął: "A co? Pan Carinci pilnuje, czy mu wody do jego wina nie dolewasz klientom? Hehe, uważaj na tego elfa i jego rudą kompankę ze skrzydełkami, on wygląda na winożłopa o tęeeeegim łbie mój drogi. A tego tu chłopa pijaka uprzątnij, bo godności burmistrza urąga ludzki zewłok spity na podłodze" –
Garlan wybuchł śmiechem.- Nie sadziłem, że tobie zależy na dobrym samopoczuciu burmistrza?!
Leucroft z wielką uwagą zaczął macać swoją ranę na potylicy, a widząc skrzywioną minę elfa i jego zaciśnięte nozdrza, z większa ochotą począł odwijać chustę z rany...
Galran z typowym elfim poczuciem estetyki nie lubił takich widoków, choć jako karczmarz z Kratas był do nich przyzwyczajony.
- Nie musisz się tez martwić panem Carinci, Bynajmniej, nie pilnuje mnie.. To Stary Fort Leucrofcie. A ma karczma to jedyne miejsce rozrywki w okolicy kilkunastu kilometrów. I Karcha Burzowy Wiatr (tu wskazał na grającą na harfie trubadurkę) jest jedną z niewielu atrakcji w okolicy. Nie dziwota, że wieczorami ściągają tu tłumy, zresztą poczekaj do końca tygodnia. Gdy zjadą się górnicy, to dopiero będzie tłok. – odparł elf, po czym ruszył w kierunku jednego z klientów.

Nieco później ..
"Słuchajcie no Garlanie" – Leucroft zagadnął przechodzącego elfa. "Dach bym mógł wam podreperować, a jakby się znalazł jakiś tartak w okolicy, to i porządny mebel wystrugać do oberży, co? Taki co to nie trzeszczy pod trollowym Wojownikiem" - tu krasnolud wskazał na swego niedawnego wybawiciela.
Elf się zastanowił.- Mam chyba deczko lepszy pomysł. Widzisz...W Starym Forcie jest dużo rolników, ale brakuje rzemieślników. Przy kuźni znajduje się stary warsztat ciesielski, jestem pewien, że mógłbyś go nająć, a może nawet wykupić. Wystarczy, że pogadasz z Kragenem.
Będziesz miał gdzie naprawiać krzesła, bo mam kilka uszkodzonych .Dach też wymaga remontu.. Tartaku w okolicy nie ma. Trzeba się udać w pobliże jednej z kopalń. No i najpierw trzeba zdobyć pnie drzew do cięcia na deski. Ale o tym pogadamy później.
- A któż to taki, ten Kragen?- spytał Leucroft.
- To ten siedzący razem z mistrzem żywiołów krasnolud. Nazywa się Kragen , pochodzi z Kuźni Czerwonolicego z Wielkiego Targu. Musiałeś słyszeć o tej Kuźni. Jest dość znana w Throalu. W każdym razie, przybył tu założyć własną kuźnię, by szkolić w niej adeptów. Na razie znalazł żadnego obiecującego kandydata. Ale nie należy to takich co tracą nadzieję. –wskazał palcem siedzącą razem dwójkę adeptów.

Tymczasem Jurge wdrapał się na stołek i spojrzawszy półprzytomnym wzrokiem na elfa rzekł. – Chyba mam problemy z chodzeninieem..
Beknął głośno w kierunku Minosa, a w jego chuchu czuć było alkohol.
- Ktoś będzie mnie musiał zanieść.- dodał po chwili starzec uśmiechając się głupkowato. Tymczasem do stolika podszedł Espenar i podźwignął pijanego starca z wyraźnym zamiarem zaniesienia go na zaplecze.
-Hhej mamy wypra..wę bohatyrską do zrobienia.- zaprotestował Jurge.



***Gdzieś w stepie szerokim..***

Wódz Gobash Krwawym Kieł (przez złośliwców zwany też Krwawiącym Dziąsłem) czekał na wraz z kilkoma ludźmi ze swego plemienia na kontrahenta. Co prawda jego plemię wiele Dawców Imion zwało bandą tchórzliwych zbójów. I miało rację. Plemię Gobasha, dopiero co założone, nie miało jeszcze nazwy, zbyt wielu członków i co najważniejsze, nie miało kobiet.
Bo dopiero niedawno Gobash je założył. I w jego skład wchodzili bandyci z jego dawnej bandy, plus zbieranina która zwerbował w Throalu i Kratas. Ale Gobash był ambitny i tym się nie zrażał. Nie od razu wszak Parlaith zbudowano.
Kontrahent.. również ork, przybył nieco spóźniony.
- Wszystko zgodnie z planem.- rzekł po krótkim powitaniu.- Karawana Artegora jest już w drodze, jutro będziesz miał idealną okazję na napaść.
- Te.. ale pamiętasz jak się umawialiśmy?- spytał ork.
- Jasne. Kobieta za każdą osobę w karawanie, którą uśmiercisz. – odparł ork.- I wsparcie w napaści na karawanę Artegora.
- No i gdzie to wsparcie?- rzekł Gobash.- Bo ja go nie widzę.
- Patrzysz w złym kierunku.- uśmiechnął się ork, i wskazał w powietrze. Na nocnym niebie majaczyła sylwetka bestii z błoniastymi skrzydłami.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group